seaman seaman
3303
BLOG

Chrystusowa Golgota i argentyńska miernota

seaman seaman Kultura Obserwuj notkę 176

To oczywisty truizm, że ludzie, których wyobraźnia i kaliber twórczy sprowadzają  się wysypania worka kartofli na podłogę galerii artystycznej, mogą się chwycić wyłącznie skandalu, żeby zyskać rozgłos. Jak Bozia poskąpiła talentu, to trzeba dowalić Bozi. Niejaki Rodrigo Garcia, argentyński tandeciarz, ale za to bez wstydu i hamulców, postanowił się wybić, idąc za przykładem głupka, który nasikał do słoika i wstawił krucyfiks. To znany precedens dla wszelkiej miernoty, która konia nie potrafi poprawnie narysować, ale ma ambicje na miarę Michała Anioła.

Także Garcia zmontował dzieło, które każdy może sobie zmontować nawet w domu, jeśli nie żal mu dwóch dni czasu. Każdy bowiem może rozebrać na scenie parę osób, wylać na nie parę kubłów farby, włożyć im w usta parę bluźnierstw i na koniec obmyślić jakiś obsceniczno-obrazoburczy tytuł. Dosłownie każdy i ja się podejmuję pisać trzy takie "sztuki"  jak ta Garcii na tydzień, z tym, że ja mam silny opór, żeby robić z siebie durnia nawet za duże pieniądze, jak zresztą wszyscy normalni ludzie.

Wiarygodność moralnego wzmożenia środowiska Gazety Wyborczej z powodu odwołania prymitywnej szmiry z Festiwalu Malta jest proporcjonalna do braku wstydu i odwagi argentyńskiego bałwana, który dobrze wie, że katolicy krzywdy mu nie uczynią poza protestami wobec jego durnych przedstawień. Szczwany hochsztapler doskonale sobie zdaje sprawę, że gdyby zaczepił w ten sam sposób Żydów lub Muzułmanów, to byłaby jego ostatnia „sztuka” w życiu i to bez dwóch zdań.

Dlatego za tło swoich skandali obrał sobie chrześcijaństwo i obraża wyłącznie chrześcijan, bo parafrazując babcię Pawlakową, wolność wolnością, ale życie droższe od wolności. Cwana gapa z tego Garcii i ma świadomość, że Muzułmanie by mu łeb ucięli bez zbędnych ceregieli, a Żydzi podobnie dorwaliby go na końcu świata. Taka to odwaga artystyczna, bardzo dobrze wykalkulowana i obliczona nie tylko na zyski, ale także na swoje bezpieczeństwo.

Nie ma tu zatem mowy o żadnej wolności artystycznej wypowiedzi, bo tyle co mówi i robi Garcia, to powiedzieć i zrobić może każdy sutener i tirówka, degenerat spod budki z piwem, czyli mówiąc bez ogródek, każda hołota bez czci i sumienia. Im bardziej skandaliczna durnota, tym bardziej upozowana na arcydzieło i nasz Rodrigo nie w ciemię bity, swoje kompletnie puste wybryki ubiera w wyszukany kontekst, plotąc androny o wyimaginowanej rzeczywistości i różnych punktach widzenia na religię.

A nasza szpagatowa elita spod znaku biłgorajskiego nihilisty nie posiada się z egzaltowanego zachwytu, jak publiczność opisana przez Prusa w „Lalce”, która zachwycała się włoską miernotą tylko dlatego, że śpiewała po włosku. Najbardziej trafnie, choć na pewno bezwiednie ujął istotę rzeczy redaktor Wojciech Maziarski z Gazety Wyborczej. W ślepym zacietrzewieniu, wyzywając katolików od talibów za protest przeciwko chamskiemu knotowi Garcii, Maziarski nazwał tę miernotę „elitarnym dziełem argentyńskiego reżysera”.

I to określenie Maziarskiego jest celne w sensie wyjątkowości, z tym, że ta zachwalana elitarność spektaklu Garcii jest na miarę pijaka, który narobił w gacie w miejscu publicznym, cieknie mu z nogawek, ale jeszcze na dodatek z głupkowatym uśmiechem kłania się przygodnym widzom. To jest elitarność Garcii i tu przyznajemy pełną rację Maziarskiemu.

Jak już wspomniałem co i rusz pojawia się dzieło sfrustrowanego nieudacznika, przeważnie wykonane w jakichś awangardowych technikach (klasyczne nie poddają się bowiem tandeciarzom). A to wypchane zwierzaki poustawiane jeden na drugim; a to „artysta” wypróżni się na swój obraz albo tylko na podłogę; jeszcze inny obleśniak rozbierze się do rosołu i ociera się o Chrystusa na krzyżu. Nie ma granicy obciachu, jeśli chodzi o ambitnych tandeciarzy i do tego jesteśmy przyzwyczajeni od dawna.

Mamy jednak swoje granice, gdy chodzi o obrazę naszych przekonań, naszej wiary i najświętszych uczuć. Niech sobie Garcia zbierze grupę swoich akolitów i fanów, zabierze do lupanaru, dark room`u czy innego burdelu i tam niech sobie chodzą po ścianach z sufitem włącznie, naćpani i upaprani w gównie po uszy, skoro mają taki kaprys, nikt im złego słowa nie powie. Ale nie mogą tego robić publicznie w kraju, w którym olbrzymia większość deklaruje wiarę w tego Chrystusa, którego oni parodiują w obsceniczny sposób, dla których tenże Chrystus jest największą świętością, a krzyż symbolem i uosobieniem wiary.

Jeśli ktoś wierzy, że jednym z fundamentów demokracji jest poszanowanie praw mniejszości, to tym bardziej powinien mieć świadomość, że większość nie pozwoli sobie wchodzić na głowę cwaniakowi z miodem w uszach. Jak już macie tyle pieniędzy, że nie wiecie na co wydać, to zamawiajcie sobie u argentyńskiego wydrwigrosza wizyty domowe. Ten wasz Garcia bowiem ma tyle wspólnego ze sztuką, co  Ostap Bender z przedsiębiorczością, a hołota z Hollywood. 

PS. Już jutro, czyli w sobotę  zapraszam na kolejny odcinek Alfabetu Szczerego Przywódcy na portalach wPolityce i wSumie. Będą hasła na literę "P" (część I), a wśród nich Palikot, Podsłuchowa Afera - bardzo na czasie i na miejscu, a także co do osoby naszego szczerego przywódcy... 
seaman
O mnie seaman

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura