seaman seaman
2077
BLOG

Polska szkoła systematycznego oszczędzania

seaman seaman Polityka Obserwuj notkę 21

Duch systematycznego oszczędzania został zaszczepiony zacnym gdańszczanom zapewne na długo przed wojną, przypuszczalnie przez niemieckich obywateli tego hanzeatyckiego miasta. Niemcy już tak mają. Pisze zresztą o tym Bolesław Prus, że stary Minc wywalał ze sklepu każdego subiekta, który pod koniec tygodnia nie wykazał się choćby najmniejszą oszczędnością. Dlatego nie można się dziwić, że bakcyla oszczędzania połknął także pochodzący z Gdańska były minister Sławomir Nowak, który przez kilka lat pełnych wyrzeczeń, ciułał te grosze na zegarek ukochanej przez siebie marki Ulysse Nardin.

W tym zbożnym procederze wspierali ministra Nowaka jego rodzice systematycznie dokładający mu rokrocznie kilkaset złotych ze swoich ubożuchnych emerytur. Dlatego między złośliwe bajki należy włożyć powiedzenie, że z rodziną najlepiej się wychodzi na zdjęciu. Z bardziej znanych gdańszczan niezłą fortunkę dzięki hojnym rodzicom i teściom oraz oszczędnemu trybowi życia uzbierał sobie także prezydent tego zacnego grodu, Paweł Adamowicz. W ten sposób wszedł w posiadanie siedmiu mieszkań albo coś koło tego, dokładnie nie wiadomo, bo samemu Adamowiczowi ich liczba się myli, do tego stopnia, że zapomina o wpisaniu do oświadczenia majątkowego.

Majątek prezydenta był jednak na tyle niekompatybilny z wysokością jego zarobków, że podobnie jak w przypadku ministra Nowaka, zwrócił uwagę CBA. Tak to już niestety jest u nas, że nawet instytucje państwowe kierują się szkodliwymi stereotypami na temat rodziny, co podważa szczerość intencji rządu deklarującego politykę prorodzinną. Jeśli funkcjonariusze CBA nie są w stanie zrozumieć siły rodzinnych więzów w sferze materialnej, to zachodzi pytanie, w jakiej atmosferze oni sami wzrastali, kto ich wychowywał i szlifował ich charaktery? Zachodzi więc potrzeba staranniejszej selekcji tych osobników, którzy wstępują do służb państwowych wprost z patologicznych rodzin czy środowisk.

O tym, że bakcyl oszczędzania jest w Polsce coraz powszechniejszy, świadczy znany casus z Lublina. Zacni lublinianie, przeważnie emeryci oraz studenci, kilka lat temu masowo wpłacali znaczne sumy na kampanię wyborczą kandydata Palikota. Sumy te musiały pochodzić z całożyciowych oszczędności, to jest oczywiste, gdyż kwoty przewyższały wielokrotnie możliwości bieżące delikwentów. Po mieście chodziła nawet pogłoska, że jedna rencistka rwała dla Palikota złoty ząb. Przy czym należy szczególnie docenić cel tych lubelskich darowizn – wsparcie materialne w wyborach należy bowiem zaliczyć do sfery czynienia dobra duchowego, a nie materialnego. W tym przypadku lublinianom nie chodziło o jakieś zegarki czy mieszkania, lecz o wartości wyższe -  o idee - nie bójmy się tego słowa.

Zatem jako naród dopracowujemy się własnego  systemu systematycznego oszczędzania, który stanowi polski wkład w  unijny pakiet innowacyjny. To jest innowacja na miarę naszych możliwości, która zamyka usta malkontentom i niedowiarkom. Rzecz jasna, daleko nam do Niemców czy Szkotów w tym zbożnym procederze oszczędzania, jednak powyższe przykłady wskazują, że jako naród generalnie jesteśmy na dobrej drodze. Przeszkody stawiane przez CBA oraz inne służby państwowe są przejściowe i z każdym dniem widać, że to biurokratyczne skostnienie ustępuje pola zrozumieniu roli  rodziny w życiu polityka. Zresztą sprośne błędy CBA mogą być naprawione przez sądy, które władza utrzymuje w stanie permanentnej rozgrzewki. I tak powinno być w systemie obywatelskiej demokracji sterowanej.

Owszem, zdarzają się nieporozumienia, jak w przypadku rządu, który wydał siedem milionów na jednominutowy spot wyborczy z okazji dziesiątej rocznicy wstąpienia Polski do Unii Europejskiej. Ta suma wydaje się niebotyczna na pierwszy rzut oka i budzi pewne zaniepokojenie. Jednak na drugi rzut oka widzimy, że nie jest tak źle. Proszę tylko zwrócić uwagę na okoliczności - chodziło o dziesiątą rocznicę, więc aż się prosiło o wydanie dziesięciu milionów, a jednak rząd Donalda Tuska oparł się tej pokusie i chwała mu za to. To po pierwsze, a po drugie pamiętajmy o fakcie, na który zwrócił uwagę Paweł Graś, że rząd rozstrzygał przetarg na produkcję spotu w wielkim pośpiechu.

A co to oznacza w praktyce? Otóż to, że wydano pieniądze, ale zaoszczędzono mnóstwo czasu, zaś czas to pieniądz, jak mówią Anglosasi. Zatem wbrew pozorom ten spot został wyprodukowany wręcz za darmo! A może nawet przyniósł zysk, jeśli oszczędność czasu przekroczyła sumę wydaną na produkcję.  Ważne, że Polacy już na dobre wstąpili na ścieżkę szybkiego bogacenia się drogą systematycznego oszczędzania. Od pucybuta do miliardera; od rzemyczka do koniczka; od czasomierza marki Pobieda do Ulysse Nardin. A od przybytku niech nas głowa nie boli. 

PS. "ALFABET SZCZEREGO PRZYWÓDCY" - mojego autorstwa, w każdą sobotę na portalu wPolityce.pl...polecam! Dzisiaj litera "H" : http://wpolityce.pl/polityka/193856-z-alfabetu-szczerego-przywodcy-dzis-literka-h-jak-halicki-haki-hall-i-haratanie-w-gale

seaman
O mnie seaman

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka