seaman seaman
8800
BLOG

Racja Frasyniuka

seaman seaman Polityka Obserwuj notkę 115

Chyba idzie jakieś przesilenie w polskiej polityce, jeśli sądzić po obfitości epitetów, jakie się sypią w publicznej debacie. Przy czym nie tylko chodzi tu o histeryczną egzaltację, jak w przypadku nieocenionego Jurka Owsiaka, który w krytyce swojej osoby i fundacji zobaczył widmo komór gazowych Auschwitz. Do tego już się przyzwyczailiśmy, że on reaguje na merytoryczne zarzuty w sposób raczej groteskowy  niż merytoryczny.

Dużo więcej oberwał na dniach profesor Marian Filar, jako semper fidelis państwa Donalda Tuska. Onże postanowił bronić tego rządu do ostatniej kropli zdrowego rozsądku w głowie i wystrzelił argumentem, który zachował się po wystrzeleniu jak rasowy bumerang. Z grubsza biorąc profesor został posądzony o galopującą sklerozę, głupotę, a w skrajnej wersji o totalitarne zapędy, czyli mówiąc po ludzku, o zwyczajny faszyzm. Chyba dość zarzutów jak na jednego liberalnego demokratę w państwie prawa.

I kiedy nam wszystkim się wydawało, że już nie wytrzymamy intensywności bombardowania epitetami, to jeszcze raz się pokazało, że człowiek wytrzyma o wiele więcej niż się mu wydaje. Na plac wkroczył bowiem Władysław Frasyniuk i bez zbędnych ceregieli ani kurtuazji wyłuszczył Monice Olejnik , co sądzi o ministrze sprawiedliwości Marku Biernackim. Frasyniuk, jak na starego rewolucjonistę przystało nie poszedł ogródkami, lecz rąbnął prosto z mostu, że minister Biernacki jest idiotą. Trzeba jednak przyznać, że zachował przy tym elementarny szacunek dla helsińskiej konwencji praw człowieka i obywatela – uznał idiotyzm ministra za okoliczność łagodzącą.

Frasyniuk ostrzegł jednak osoby mające bezpośredni kontakt z ministrem, żeby się pilnowały, bo ten typ może im coś podrzucić: - „Biernacki powinien przestać funkcjonować jako minister. Apeluję do wszystkich, także do taksówkarzy: nie wpuszczajcie ministra, bo coś wam podrzuci, zdjęcia pornograficzne albo dług publiczny”. No i znowu, jak to przeczytałem, to lekkomyślnie sobie odpuściłem, że już nic gorszego ponad te pożałowanie godne przypadki  się nie zdarzy, przynajmniej w najbliższym czasie. Nic bardziej błędnego, już za chwilę ponownie przekonałem się, jaki ze mnie fatalny prorok.

Na scenę bowiem wyskoczył redaktor Wojciech Maziarski, który prawdopodobnie pozazdrościł wyżej wymienionym i także zapragnął pławić się w blasku fleszy. Przy czym wybrał sobie flesze, które oświetlają bezładną miotaninę premiera Tuska, który w panice usiłuje nie dopuścić do powstania sejmowej komisji śledczej. Ta komisja miałaby zbadać rzekomą zbrodnię Antoniego Macierewicza przeciwko polskiej racji stanu. Racją stanu w tym przypadku były Wojskowe Służby Informacyjne, czyli popłuczyny po sowieckim systemie. Można by rzec za klasykiem, jaki stan, taka racja.

Ale mniejsza z racją Macierewicza, ta już została przerobiona przeze mnie dokumentnie, więc nie będę się powtarzał. Chodzi bowiem o rację Maziarskiego, a ta jest następująca: - „Problem Antoniego Macierewicza jest problemem politycznym. Polega na tym, że człowiek, który szkodzi Polsce, który jest nieodpowiedzialny, który wprowadza zamieszanie, który wykonuje kroki antykonstytucyjne - ten człowiek powinien zostać wyeliminowany z polskiej polityki. Ale przy pomocy kruczków proceduralnych i komisji to się nie uda.

Mamy tu więc do czynienia z typową kwadraturą koła w sprawie Macierewicza, o czym już pisałem, z tym, że nieoceniony Maziarski dostarczył nowe argumenty. Wiemy już na pewno, ze nie uda się wyeliminować Macierewicza przy pomocy prokuratury, która umorzyła jego sprawę, Wiemy, że bezradne są sądy, w których Macierewicz gromi swoich adwersarzy. Bezsilna jest także wobec Macierewicza, przynajmniej według szefa rządu i partii rządzącej, komisja śledcza w Sejmie. Teraz Maziarski postawił kropkę nad i, twierdząc, że Macierewicza z polityki wyeliminować trzeba koniecznie, ale to się nie uda za pomocą prawa. Co pozostaje zatem? Tego Maziarski przytomnie nie dopowiedział, coś tam bąknął, że odsunąć na margines trzeba. Ba! Ale jak go odsunąć, skoro prawo się Macierewicza nie ima, a jego sprawność merytoryczna i polemiczna budzi wręcz przerażenie w jego wrogach?

Czyżby Maziarski miał na myśli, że należy mu coś kompromitującego podrzucić, bo to jest stan wyższej konieczności? Hm, w takim przypadku Maziarski zyskałby uznanie w oczach profesora Filara, ale już taki Frasyniuk  uznałby redaktora Gazety Wyborczej za idiotę. Chyba, że Maziarskiemu chodzi po głowie eliminacja fizyczna, ale to niemożliwe, żeby  Gazeta Wyborcza hodowała na własnym łonie redaktora z takimi bolszewickimi skłonnościami. Pozostaje więc jako jedyna opcja, że Maziarski nie wie, co mówi. Jednak w takim przypadku także  wygrywa racja Frasyniuka.

http://wiadomosci.onet.pl/kraj/frasyniuk-apeluje-do-taksowkarzy-nie-wpuszczajcie-ministra-biernackiego-bo-cos-wam/vx9rf

http://wpolityce.pl/artykuly/74099-maziarski-o-macierewiczu-ten-czlowiek-powinien-zostac-wyeliminowany-ale-przy-pomocy-kruczkow-proceduralnych-to-sie-nie-uda-to-co-pan-proponuje-redaktorze

 

seaman
O mnie seaman

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka