seaman seaman
4407
BLOG

Korupcja pod flagą Najwyższych Standardów

seaman seaman Polityka Obserwuj notkę 103

Z całego zamieszania wokół programu „Platforma na Swoim” najbardziej zapadła mi w pamięć wypowiedź ministra Pawła Grasia. Chyba ze względu na jakąś patologiczną otwartość wyznania rzecznika rządu, wręcz bijącą z tych słów: „W Platformie Obywatelskiej wszystkie wybory odbywają się według ustalonych reguł(...)ta walka jest naprawdę autentyczna”. Nic nie pozostaje, jak tylko pogratulować zasad i szczerości. To jest naprawdę wielka rzecz, gdy polityk tak otwarcie przyznaje, że korupcja polityczna jest wpisana do reguł jego partii.

Inną regułę partii już wyłącznie w żartach nazywanej obywatelską zaprezentował minister Sławomir Nowak. Aferę korupcyjną podczas wyborów regionalnych na Dolnym Śląsku nazwał „skandalem z nagraniami”. Piękna fraza. Leszek Miller musi żałować, że nie wpadł na analogiczny pomysł, gdy rozwijała się afera Rywina. Np. mógłby ją Miller zneutralizować określeniem „skandal podsłuchowy Michnika” - to by mogło odwrócić fatalny trend, który skończył się upadkiem SLD. No, ale gdzie Millerowi do Tuska, który w propagandzie zostawił daleko w tyle komunistów.

O rzekomych najwyższych standardach PO pisałem już tyle razy, że nie mogę uniknąć powtarzania się, ale co tam, nigdy dość odkrywania prawdziwej twarzy partii Donalda Tuska. Wszyscy wiemy, w jaki sposób wymiguje się szczwany złodziej przyłapany na gorącym uczynku, z łapą po łokieć zanurzoną w cudzej kieszeni: - To nie była moja ręka! A co mówi Platforma Obywatelska, kiedy po raz kolejny jej czcigodni prominenci okazują się zwyczajnymi aferzystami: - To nie były nasze standardy!

Kiedy bowiem szef klubu parlamentarnego kombinuje na cmentarzu ze skorumpowanym biznesmenem; senator korumpuje wybory samorządowe, a prezydent miasta promuje aferalną spółkę, która nawzajem skorumpowała aparat władzy w mieście (takie „obywatelskie sprzężenie zwrotne” – wynalazek PO), to Platforma Obywatelska wypiera się standardów, którymi delikwenci kierowali się w aferalnym procederze. W takim razie narzuca się pytanie, skąd one wzięły się w tej partii, kto je wdrożył, kto dał przykład i zielone światło? Nie wiadomo, złotouści kaznodzieje na czele z premierem Tuskiem wolą nie komentować.

Natomiast sprawa ma się całkiem inaczej, gdy już granat wybuchnie w szambie zaś media rozdmuchają sprawę i Platforma jest zmuszona wyrzucić kolejnego obwiesia na zbitą twarz. Wtedy cała wierchuszka i pośledni towarzysze zachłystują się nieprzytomnym zachwytem nad swoimi wysokimi standardami. A gdzie one były do tej pory – przecież dopóki nie ujawniono afer dla szerokiej publiczności, to w standardach Platformy mieścili się z wielką swobodą zarówno senator Ludwiczuk, jak i poseł Chlebowski oraz prezydent Karnowski. Dzisiaj mieszczą się europoseł Protasiewicz, poseł Wojnarowski i inni  kolesie Donalda Tuska do specjalnych poruczeń.

Czy oni zmieniają te standardy jak rękawiczki – niektóre są na oficjalne wystąpienia, a do użytku wewnętrznego jeszcze inne? Jakoś tak bowiem się dziwnie składa, że wysokie standardy Platformy Obywatelskiej są zawsze mądre po szkodzie. Ale też na krótko, bo gdy tylko minie chwilowe uniesienie etyczne, to zaraz mamy następną aferę czcicieli najwyższych standardów. Wygląda na to, że w ugrupowaniu Donalda Tuska te zachwalane standardy zaczynają obowiązywać członków od momentu, gdy zostaną nagrani na taśmie, oczywiście bez swojej zgody i wiedzy.

Kilka lat temu z hukiem zbankrutowała sieć kantorów wyborczych Platformy Obywatelskiej w Wałbrzychu. Ówczesny szef struktur tego regionu Jacek Protasiewicz z miedzianym czołem wydał wtedy oświadczenie, że jego ugrupowanie ma „najwyższe standardy spośród partii politycznych i najlepszych ludzi”. Ale gdzie były te standardy - albo inaczej – jakimi standardami kierowali się ludzie Platformy w Wałbrzychu, gdy organizowali tę systemową korupcję, kupując masowo głosy w wyborach samorządowych? Nikt wówczas nie zadał takiego pytania ani Protasiewiczowi, ani Tuskowi.

Ten sam Protasiewicz po wybuchu kolejnej afery – tym razem taśmowej - w rządzie Tuska, zachwalał „twarde, pryncypialne podejście premiera do utrzymywania wysokich standardów w polityce”. Ale dlaczego premier Tusk ma „twarde i pryncypialne podejście” dopiero po szkodzie, kiedy afera ujrzy światło dzienne i stanie się publicznym skandalem? Czy premier Tusk nie mógłby się postarać, żeby jego ludzie na bieżąco działali według tych surowych standardów, a nie tylko byli w ich imię wyrzucani, gdy się już nakradną do syta? Państwo byłoby wtedy naprawdę tańsze.

Główny bohater obecnych zawodów, czyli Grzegorz Schetyna został kiedyś zagadnięty przez dziennikarkę, na temat dziwnej cechy jego regionu: - „Coś złego zaczyna się dziać u pana na Dolnym Śląsku. Misiak, Chlebowski, Ludwiczuk... To pana ludzie”.  Schetyna odpowiedział wówczas, że to „nieszczęśliwy zbieg kilku wydarzeń”. Tymczasem chwilę potem w pełni zakwitła afera wałbrzyska, czyli systemowe kupowanie głosów przez partię Tuska w wyborach samorządowych. Fakt, że dzisiaj następca Schetyny na stanowisku szefa regionu dolnośląskiego, europoseł Jacek  Protasiewicz zdobył to stanowisko podobnymi metodami dowodzi, że rację ma Paweł Graś, gdy mówi, że PO ma ustalone reguły na każde wybory. Nie dopowiada tylko, że wśród tych reguł jest jedna główna, niezastąpiona i wręcz żelazna – to korupcja.

A póki co, trwa kolejny, któryś już z rzędu kryzys korupcyjny w partii Donalda Tuska i premier zmienia portki co godzinę. Puenta żywcem wyjęta z Raymonda Chandlera. 

 
seaman
O mnie seaman

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka