seaman seaman
957
BLOG

Pamięć, groby i hieny

seaman seaman Historia Obserwuj temat Obserwuj notkę 41

Bezpieka robiła te zdjęcia z ukrycia. Gdzieś zza krzewów i drzew, spośród gęstwy krzyży, pomników i grobów. Na przełomie lat 40-tych i 50-tych ubiegłego wieku cmentarze nie były tak uporządkowane jak dzisiaj. Tym łatwiej było fotografować w Zaduszki, gdy sprzyjała mnogość odwiedzających. Funkcjonariusze Urzędu Bezpieczeństwa mogli się dobrze wtopić w otoczenie, zgubić w tłumie, żeby uwiecznić dla potrzeb władzy twarze ludzi pragnących oddać cześć poległym powstańcom.

Z fotografii dosłownie pulsuje wewnętrzne napięcie - ludzie pomiędzy powstańczymi mogiłami. Jakiś młody mężczyzna pochylony nad krzyżem, jakby od niechcenia odczytuje inskrypcję; inni nienaturalnie wyprostowani nad grobem; ktoś się niepewnie rozgląda na boki. Emocje i domysły zatrzymane w kadrze. Niby wszystko normalnie, ale ma się wrażenie, że ci ludzie mieli świadomość, iż są obiektami inwigilacji przez reżim - w końcu czczą pamięć „zaplutych karłów reakcji”  z Armii Krajowej,  śmiertelnie znienawidzonych przez figurantów z moskiewskiego nadania.

Te zdjęcia pochodzące z archiwów bezpieki opublikował jakiś tygodnik dziesięć lat temu (a może więcej), na którąś z kolei rocznicę wybuchu Powstania Warszawskiego. Utkwiły mi w pamięci właśnie ze względu na to emanujące z nich napięcie. Ktoś powie, że wrażenie może wynikać z faktu, że mam świadomość, iż fotografowano z ukrycia. Jednak nawet gdyby coś było na rzeczy z taką autosugestią, to przecież sam fakt, że komuniści uznawali za wrogi akt nawet pamięć o zmarłych, jest sam w sobie źródłem emocji.

Powstanie Warszawskie tkwi w nas, bo stało się częścią organizmu narodu i budzi nadal emocje, podobnie jak Katyń i Wołyń. Jak inne powstania. Albo jak wojna domowa w Hiszpanii, czy beznadziejna obrona fortu Alamo w Teksasie. Zawołanie  „Pamiętajcie o Alamo!” jest dzisiaj symbolem patriotycznej pamięci w USA. Dla Rosjan świętem narodowym jest wydarcie Kremla spod polskiej okupacji na początku siedemnastego wieku. Holocaust na zawsze pozostanie elementem tożsamości narodowej w Izraelu.

Normalne narody tak mają – wielkie przełomy, zwycięstwa lub klęski, tragedie i epokowe dokonania budują tożsamość, tradycję i wspólnotę. Zapewne nie inaczej będzie po latach z tragedią smoleńską. To oczywiste, że dzięki Powstaniu Warszawskiemu przetrwaliśmy komunę. Zryw Solidarności był możliwy między innymi dzięki powstańcom warszawskim, a także dzięki innym przegranym powstaniom. To ciągłości narodowej pamięci zawdzięczamy istnienie Polski na mapie świata.

Trzeba nie mieć odrobiny oleju w głowie albo trzeba mieć w tym jakiś podły interes, żeby deprecjonować tożsamościowe mity, zrośnięte na amen z narodem. Tak dzieje się dzisiaj z pamięcią Powstania Warszawskiego, która jest rozszarpywana przez nihilistyczne lewactwo. Odpowiedzialność przywódców za wydanie rozkazu rozpoczęcia powstania utożsamia się z odpowiedzialnością za rzeź na ludności cywilnej, której dokonali niemieccy ludobójcy, wspólnie z morderczą hołotą ukraińską i za przyzwoleniem Rosjan przyglądającym się bezczynnie zza Wisły. Skalę zakłamania uświadamia fakt, że te prowokacyjne bzdury preparują ci sami ludzie, którzy niedawno potwornie się oburzyli, gdy ktoś powiedział, że Żydzi jako ofiary holocaustu sami są sobie winni.

Pod pozorem wytykania błędów dowództwa usiłuje się wykazać bezsens tej walki w ogóle, a już szczególnie bezsens poświęcenia. Ten typ bałwaństwa najlepiej oddają słowa pewnej szansonistki, która niegdyś zadeklarowała, że kiedy ojczyzna popadnie w tarapaty, to ona natychmiast „spierdala po prostu”. Nie zostanie sanitariuszką ani nie zejdzie do kanałów, lecz ucieknie. Jakiś inny idiota napisał, że minuta milczenia w godzinie „W” to dla niego moralna przemoc.

Rzecz jasna, nie zamierzam tu przeprowadzać egzegezy stanu świadomości ludzi znanych z tego, że są znani, ale to jest dobra ilustracja tej postawy, modnej wśród absolwentów „Życia na gorąco”. Dla nich nieprzedłużenie kontraktu w tańcu z gwiazdami jest porażką życiową, a brak zaproszenia na jakiś spęd to już powód o samobójczych myśli. Oczywiście, żaden nie pomyśli, że taka deklaracja programowego tchórzostwa nie uderza w nikogo poza jego rodziną i znajomymi. Ale ci przynajmniej zyskają w zamian niezbitą pewność, że na bałwana nie ma co liczyć.

Z najnowszych badań opinii wynika, że dla Polaków Powstanie Warszawskie było najważniejszym zrywem wolnościowym w całej polskiej historii. Powstanie bowiem wybuchło na rozkaz dowództwa Armii Krajowej, ale było konsekwencją niepohamowanego pragnienia wolności wśród warszawiaków. Taka pamięć o przodkach ma decydujące znaczenie dla wolności i jest nadzieją na przyszłość. Ci, którzy rozkazywali potajemnie fotografować ludzi odwiedzających groby powstańców warszawskich, doskonale zdawali sobie z tego sprawę. 

Podczas komuny Polacy zrywali się wielokrotnie przeciwko bolszewickiemu reżimowi, a ważnym, jeśli nie najważniejszym impulsem była właśnie pamięć historii, czyli między innymi ostatniego zrywu wolnościowego, jakim było Powstanie Warszawskie. Aż w końcu doczekaliśmy się sierpnia 1980. Teraz ta data będzie dla następnego pokolenia najświeższym przykładem do zapamiętania. Będzie jak znalazł, gdy zajdzie potrzeba. I nie przeszkodzą w tym żadne ubeckie hieny fotograficzne.

seaman
O mnie seaman

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura