seaman seaman
4541
BLOG

Na pohybel banksterom i filantropom!

seaman seaman Polityka Obserwuj notkę 117

 Przemija postać świata. Kiedyś złoczyńcy dokonywali skoków na banki, dzisiaj banki obrabiają własnych klientów. No, bo jak inaczej nazwać ratowanie banków poprzez skok na pieniądze klientów banków? A banki godzą się na to z zadziwiającą spolegliwością, zatem czy może być wyraźniejsza poszlaka, że są stroną swoistej zmowy z władzą polityczną? Dawniej to gangsterzy byli postrachem bankowców, teraz banksterzy odbierają spokojny sen oszczędnym obywatelom.

Unia Europejska swoim żądaniem opodatkowania kont bankowych na Cyprze w celu ratowania cypryjskiego systemu bankowego postawiła na głowie nie tylko wolny rynek, ale także demokrację. Ale stawianie świata do góry nogami dzieje już od dłuższego czasu, to w Stanach Zjednoczonych kilka lata temu politycy umożliwili bankom udzielanie kredytów hipotecznych na niemożliwą w dziejach skalę i zasięg społeczny. A kiedy nadszedł kryzys, to ci sami politycy ratowali banki za pieniądze wszystkich podatników, włącznie z tymi, którzy w kredytowym szaleństwie udziału nie brali.

Filantropia to „działalność osób bądź instytucji, polegająca na bezinteresownym udzielaniu pomocy finansowej lub materialnej potrzebującym”. Banki cypryjskie bez wątpienia są obecnie bardzo potrzebujące. Gdyby nie wtręt o bezinteresowności, to Unię Europejską można by uznać za zbiorowego filantropa au rebours – z tym, że beneficjentami unijnej dobroczynności są bankierzy. Tylko, że ja osobiście nie mam za grosz wiary, że unijni urzędnicy robią te prezenty bankom bezinteresownie.

Podobnie zresztą nie wierzyłem w przypadku Grecji, że unijny nadzór, cała Komisja Europejska ze wszystkimi komisarzami, a także rozdający karty w Unii Niemcy i Francuzi nie mieli pojęcia, że grecka władza od lat fałszuje kwity i sprawozdania budżetowe. To jest po prostu niemożliwe. Takiego przekrętu na międzynarodowa skalę nie można zrobić bez porozumienia z urzędnikami unijnymi i bankierami. Wszyscy w tym towarzystwie wzajemnie się się wspierają i ubezpieczają; razem kombinują i ratują swoje tyłki, gdy nadejdzie kryzys.

Śmiało można natomiast postawić tezę, że posiadacze kont w cypryjskich bankach o mały włos nie stali się dobroczynnymi narzędziami Unii Europejskiej. Podobnie jak niegdyś nasza siła przewodnia narodu PZPR, która w naszym imieniu spijała szampana i zagryzała kawiorem, Unia Europejska dzisiaj usiłuje uprawiać filantropię w stosunku do banków w imieniu ich klientów. Fortuna kołem się toczy – ludzie powierzyli swoje oszczędności bankom także w obawie przed złodziejami, nie zdając sobie sprawy, że współcześni bankierzy są niewiele lepsi, a może i gorsi, bo wspierani przez władzę. To jest prawdziwy układ współczesnego, zglobalizowanego świata – politycy, bankierzy i biznesmedia.

Współczesna bankowość przeszła długą drogę i wielokrotną przemianę w swoich dziejach. Od postrzegania banków jako opoki stabilności i motoru napędowego rozwoju, poprzez dickensowski wizerunek bezwzględnego i chciwego drapieżcy(albo drapieżnego chciwca, jeśli komuś lepiej pasuje), aż do postaci obecnej, czyli struktury niezbędnej dla funkcjonowania świata. Jakoś tak sprytnie się ci bankowcy postarali, że dzisiaj są praktycznie nie do ruszenia.

Z cypryjskiego, a wcześniej amerykańskiego przykładu wynika, że mogą być nieudolni na niemożliwą skalę, mogą popełnić horrendalne szalbierstwa, mogą wreszcie zasłużyć na srogie potępienie, wywołać powszechny kryzys i być katalizatorem katastrofy finansowej, ale okazuje się, iż trzeba ich ratować za wszelką cenę. Za cenę zastoju gospodarczego, zubożenia społeczeństwa, za niemal każdą cenę. To jest zwyczajny rozbój w biały dzień, tyle, że usankcjonowany przez władzę.

Jak z cypryjskiego przykładu widać, sojusz banksterów z gangsterami politycznymi jest rozwojowy i nie cofa się przed rabunkiem obywateli. Na razie parlament cypryjski oparł się złodziejom unijnym zjednoczonym ze złodziejami bankowymi. Ale jestem pewien, że wytoczą jeszcze cięższe działa. Nie odpuszczą. Są bowiem pewni, że opletli nas tak dokładnie swoimi strukturami, uzależnili tak głęboko, że jesteśmy zmuszeni podać im rękę w każdej sytuacji. Nie wierzę, że doszliśmy do takiego punktu, iż bez bankowości w obecnej postaci nie można żyć. Zachowujemy się trochę, jak ofiara zahipnotyzowana przez węża, ale to nie prawda, że nie mamy innego wyjścia. Ten system jednak musi runąć, żeby się coś zmieniło.

Jest dobry precedens. Pewna wyspa, którą banksterzy brytyjscy i holenderscy zamienili w swoją melinę, oparła się ponadnarodowej, finansowo-korporacyjnej hordzie. Owszem, Islandia była już w agonii, już wydawała ostatnie tchnienie, a światowi banksterzy zacierali ręce, że mały kraik będzie spłacał ukradzione przez nich pieniądze. Ale zuchy wikingowie wyszli na ulicę i przede wszystkim pogonili sprzedajną hołotę z rządu, a potem sprzeciwili się płaceniu frycowego banksterom. Co więcej, na żądanie społeczne wszczęto śledztwo w sprawie banksterskich nadużyć.

Przy wszystkich różnicach w sytuacji poszczególnych krajów i narodów oraz przy uwzględnieniu proporcji, islandzka epopeja napawa dobrą nadzieją. A Cypryjczycy mają dobry przykład. To brzmi jak zachęta do rewolucji, ale obawiam się, że systemu bankstersko-filantropijnego nie obali się bez wyjścia na ulice. Mam nadzieję, że Cypryjczycy to skumają. Jeśli tak, to przetrą szlak. Dzisiaj Islandia i Cypr, a jutro cały świat!

seaman
O mnie seaman

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka