seaman seaman
2226
BLOG

Pluralizm bezobjawowy

seaman seaman Polityka Obserwuj notkę 33

Lewacki przechył Unii Europejskiej, czyli tak zwany pluralizm bezobjawowy, zaczyna być coraz bardziej kłopotliwym obciążeniem dla jedności europejskiej. Elity unijnej władzy, jak choćby szef Komisji Europejskiej José Manuel Barroso oraz przewodniczący Parlamentu Europejskiego Martin Schulz coraz powszechniej wkurzają Europejczyków promowaniem "nowodemokracji".

Węgierski intelektualista indagowany przez Gazetę Wyborczą na okoliczność przyrodzonej nikczemności premiera Viktora Orbana nie miał dobrych wiadomości dla intelektualistów z Czerskiej. Według niego Węgrzy są zachwyceni, że ich przywódca opiera się presji Zachodu, a już wpadają w prawdziwą ekstazę, kiedy Orban zapowiada, że nie ma zamiaru poddawać się dyktatowi brukselskich biurokratów.

To jest efekt rozczarowania Unią, jakiemu ulegli nie tylko Węgrzy. Ktoś mi niedawno opisywał wściekłość austriackiego gospodarza, który pokazywał gościowi olbrzymią, nowoczesną oborę, lecz niewykorzystaną nawet w jednej trzeciej z powodu unijnych zakazów i restrykcji. Cytował owego farmera nie będę ze względu na możliwość obrazy boskiej, a także moralności publicznej.

Zaledwie kilkanaście dni temu Włosi w wyborach parlamentarnych spektakularnie pogonili kota pupilowi Brukseli, premierowi Monti`emu. Włoski technokrata, bardzo ozdobny Europejczyk, został dosłownie ośmieszony w głosowaniu właśnie dlatego, że był uważany za przysłowiowe „przynieś, podaj, pozamiataj” na usługach kanclerz Merkel oraz Komisji Europejskiej. Włosi dobitnie powiedzieli, że wolą swoich błaznów niż cudzych agentów. O Grekach to nawet nie ma co wspominać, tam Unia Europejska postrzegana jest mniej więcej podobnie, jak znana skądinąd Narodowo-Socjalistyczna Niemiecka Partia Pracy.

Przy okazji tej wzmianki o "nowodemokracji" przypomniały mi się niedawne słowa Grzegorza Schetyny, który udzielał wywiadu na temat swojego startu w wyborach partyjnych. Oczywiście, pal sześć Schetynę z jego planami udziału w komedii zwanej wewnątrzpartyjnymi wyborami powszechnymi, ale padło wtedy znamienne stwierdzenie, które zaczyna stawać się uniwersalnym przesłaniem unijnej nowomowy i nowodemokracji.

Otóż Schetyna, który jest wyraźnie przestraszony perspektywą, iż padnie na niego nawet najlżejszy cień podejrzenia o chęć rywalizacji z Tuskiem na serio, wymawiał się od stanowczej deklaracji. Przyciśnięty nieco przez nieodpowiedzialnych dziennikarzy, podał rozbrajające usprawiedliwienie swojej rozterki co do kandydowania: - „Nie chcę tworzyć żadnych konfliktów i dzielić Platformy”.

To jest właśnie kwintesencja tendencji, którą lansuje unijne lewactwo – jakakolwiek rywalizacja, czy to o przywództwo, czy przeforsowanie własnego poglądu, ma rzekomo prowadzić do podziałów. Ba! Mało tego, samo głosowanie, istota demokracji, staje się niepożądane z tego samego powodu. Tuż przed wyborami do parlamentu europejskiego w 2009 roku w Warszawie odbyła się konferencja EPL, partii, do której należą europosłowie Platformy Obywatelskiej. Przy okazji wybierano przewodniczącego i największą uciechę oraz ulgę rzecznikowi polskiego rządu sprawił fakt,że udało się uniknąć głosowania w tej sprawie. Zdaniem ministra Grasia głosowanie mogłoby doprowadzić do podziału. Okazuje się bowiem, że głosowanie oznacza szkodliwy rozłam.

I to jest właśnie niezamierzone i bezwiedne wyrażenie przekonania, które obowiązywało w PRL, że jedynie słuszna jest jednomyślność. Na naszych oczach odchodzi więc do lamusa stare powiedzenie, że tam, gdzie wszyscy myślą tak samo, to właściwie nikt nie myśli. Można się spodziewać, że jeśli te wysiłki unijnego lewactwa na rzecz pluralizmu bezobjawowego uwieńczone zostaną powodzeniem, to wkrótce będziemy się cieszyć stuprocentową frekwencją wyborczą, a partia przewodnia będzie miała wyniki także zbliżone do tej liczby.

To jest właśnie esencja lewackości, która zawsze jest ta sama - bez względu na to, czy oni bronią klasy robotniczej przed kapitalistami, czy homoseksualistów przed klasą robotniczą, to zawsze są przeciwko tajnemu głosowaniu i za jedną, ale za to słuszną partią. Kiedyś byli za cenzurą i dyktaturą, dzisiaj są za homozwiązkami, homoparytetami, homorównością oraz wszekimi innymi homogadżetami, ale zawsze wiedzą lepiej, czego trzeba ludowi i gorliwie spijają miody i nektary władzy w jego imieniu.

Jak to pięknie ujęła sztandarowa feministka Magdalena Środa – nie każdy może mieć równy głos w sprawach dotyczących fundamentów demokracji. Także Adam Michnik zbulwersowany niegdyś odrzuceniem traktatu lizbońskiego przez Irlandczyków, odsądził demokrację plebiscytarną od czci i wiary.

Jeśli chodzi o to, komu tak właściwie sprzyja unijne lewactwo, to można sparafrazować biblijny werset – po reakcjach ich poznacie. Orban na Węgrzech usiłuje odbudować gospodarkę rozkradzioną przez socjalistów, umknąć spod gilotyny gigantycznego długu publicznego sprokurowanego przez socjalistów, zmusić zagraniczne koncerny i banki do partycypacji w odbudowie, odwrócić fatalną tendencję demograficzną, ustalić warunki do uczciwej konkurencji.

Czyli chodzi o zwyczajną zwyczajność w kraju postkolonialnym, który chce wybić się na normalność. Wrzeszczą z tego powodu wniebogłosy węgierscy socjalistyczni złodzieje, którzy państwo zrujnowali, a wtórują im Barroso, Schulz, Ashton, Merkel i reszta dobranej kompanii, którzy się rozkradaniu Węgier z aprobatą przyglądali.

Warto przyglądać się ciernistej drodze do normalności dzisiejszych Węgrów, bo jeśli ma być normalnie i u nas, to możemy słusznie się spodziewać podobnej hecy ze strony orędowników pluralizmu bezobjawowego.

seaman
O mnie seaman

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka