seaman seaman
3301
BLOG

Trudny wyraz łapówka

seaman seaman Polityka Obserwuj notkę 75

Ponieważ sędzia Tuleya wykonał efektowny piruet  i góra urodziła mysz, więc etosowcy III RP mają poważny problem z wiarygodnością. Od dawna zresztą mają, lecz teraz wkroczyli w fazę ostrą. Sędzia rzucający od niechcenia oszczerstwa o stalinowskich metodach śledztwa CBA, łącznie z okrutnym „konwejerem”, chyłkiem wycofał się z tromtadrackich zapowiedzi. Już nie mówi o przestępstwach tylko o uchybieniach. A określenie uchybienia w kontekście stalinowskich metod brzmi raczej śmiesznie.

Sędzia pochopnie sądził – jak sam twierdzi - że opinia publiczna skupi się na meritum jego uzasadnienia, czyli korupcji, tymczasem ku jego żalowi skupiła się na konwejerze. Zgrzeszył naiwnością biedaczysko. Po prostu chciał dobrze, jednak wyszło jak zawsze. Znamy skądinąd tę przypadłość. Notoryczna sprzeczność pomiędzy intencjami a rezultatami to już klasyczne dziedzictwo stalinowskie.

W związku z tak przykrym obrotem sprawy gwałtownie wzrosło zapotrzebowanie na zamienniki wyrazu „łapówka”. Przy czym zwraca uwagę fakt, że wyświechtane frazy w rodzaju „wyraz wdzięczności”, słabo spełniają powierzone im zadanie. Zatem elokwentny lekarz, b. dyrektor, b. senator i b. radny Maciej Krzanowski pisze do Gazety Wyborczej, że do procederu doktora G. bardziej pasuje określenie „napiwek”. Jednak chłop zachowuje resztki przytomności umysłu, gdyż jakby trochę wstydliwie dodaje, iż jego wynalazek zrównuje znanego chirurga z anonimowym tragarzem na dworcu. A gość czuje temat, bo przyznał, że sam przyjmował kury od wiejskich pacjentów. Oczywiście jako wyraz wdzięczności.

Ale gdzie tam wiejskiemu lekarzowi do mecenasa Romana Giertycha, który jest już tak biegły w używaniu trudnych wyrazów, że wyrafinowaniem frazy dorównuje premierowi Tuskowi w najlepszej formie, gdy ten zmuszony jest tłumaczyć się publicznie z kolejnej afery. Giertych opowiada Gazecie Wyborczej o „łapówce następczej”, która jest po prostu śmiechu warta, w odróżnieniu od poważnej łapówki, którą się daje przed świadczeniem usługi.

Otóż łapówka następcza, to są według Giertycha „pieniądze po”, a to nie jest powód do zatrzymania lekarza. Pieniądze po...trudno o bardziej wyraźny nomen omen w kontekście obecnych rządów. Morał jest oczywisty – ludzie nie dawajcie pieniędzy PRZED. PO możecie dawać, ile dusza zapragnie. I brać zresztą też możecie, byle PO.

Swoją drogą Roman Giertych stał się ulubionym komentatorem na Czerskiej od czasu jak stanął po stronie sił postępu wraz z ex pisowcami w rodzaju Michała Kamińskiego i Radosława Sikorskiego. Ciekawa historia, bo nie można wykluczyć, że w redakcji Gazety Wyborczej dogląda mecenasa któryś z tych postępowych licealistów, którzy w 2006 roku skandowali „Giertych do wora, wór do jeziora”. Jak z tego widać, postęp może mieć każdą twarz, w zależności od potrzeby etapu.

Proszę także zauważyć, jak zmienia się znaczenie słów i pojęć podczas kadencji Platformy. Weźmy taką „łapówkę”, która kiedyś była – co tu dużo mówić! - wyrazem ordynarnym i kojarzyła się wyłącznie z jakimiś spoconymi prostakami, nowobogackimi parweniuszami i w ogóle plebejska była ta łapówka do obrzydliwości. Tymczasem dzisiaj, proszę bardzo – minister, senator RP, ordynator, prezes zarządu...cóż za eleganckie towarzystwo!

A jakiego bogactwa znaczeniowego nabrała nieokrzesana łapówka podczas rządów Tuska?! Ileż subtelnych odcieni, emocjonalnych niuansów i prawnych możliwości zawiera dzisiaj: następcza, przedświadczeniowa, napiwek, dowód wdzięczności, wyraz podziękowania...

Albo takie trudne słowo „fotoradar” na przykład. Dawniej było przekleństwem ludzi z prawem jazdy, symbolem opresyjności władzy i zaprzeczeniem przyjaznego państwa. Natomiast pod rządami premiera Tuska fotoradar stał się wręcz błogosławieństwem dla kierowców i w ogóle najlepszym przyjacielem człowieka, a na dodatek dobrodziejstwem dla budżetu państwa. I co najciekawsze, z wypowiedzi ministra Nowaka wynika, że im lepsze mamy drogi, bezpieczniejsze nawierzchnie, im szybciej można po nich jeździć, tym fotoradar jest bardziej potrzebny. Słowa też mają swoje losy.

Słowotwórstwo na rzecz zamienników różnych nieprzyjemnych słów trwa od zarania rządów Donalda Tuska i on sam jest autorem niektórych hitów w tej dziedzinie. Przecież całkiem niedawno mieliśmy nieprzyjemność dowiedzieć się od samego premiera, że istnieją „oszustwa legalne”, wobec których bezradne jest państwo Tuska. Nie dawniej jak 14 sierpnia ubiegłego roku premier informował nas, że nie każde oszustwo jest przestępstwem, gdyż są oszuści, którzy oszukują legalnie. A już trzy dni później aresztowano prezesa Amber Gold, który przez parę lat był przekonany, iż jest oszustem legalnym i w związku z tym nic mu nie grozi.

W dzisiejszych czasach nawet legalista nie zna dnia ani godziny. Jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki oszustwo legalne zamieniło się w nielegalne szalbierstwo. Jak tu żyć, kiedy nawet szefowi rządu nie można ufać?! Przy okazji afery Amber Gold minister Rostowski bez fałszywego wstydu skonstatował, że mamy w Polsce „firmy działające bezprawnie”. Minister w imieniu państwa zastrzegł sobie jedynie, że nie może gwarantować depozytów złożonych w tych firmach.

Do historii wszedł także wynalazek ministra Nowaka, który zrewolucjonizował transport w Polsce, a mianowicie „ustawowa przejezdność autostrad”. Dopuścił on między innymi transport publiczny do placów budowy, jakimi są faktycznie nieukończone drogi. Jest to jeden z rzadkich przypadków oryginalnej polskiej myśli, jednak wciąż mało znany w szerokim świecie. Jeśli budżetowe obiecanki premiera Tuska o funduszach na innowacyjność się spełnią, to muszą się znaleźć także środki na promocję patentu na ustawową przejezdność.

Można by jeszcze długo dywagować nad rolą zamienników semantycznych w procesie sprawowania władzy przez partię obywatelską. Ileż kreatorskich możliwości zawierają takie wynalazki Donalda Tuska jak komercjalizacja służby zdrowia albo reformy ciche w kroku? A przecież mamy w wykonaniu Platformy Obywatelskiej także mnóstwo zamienników jednorazowego użytku, jako to - trzecia fala nowoczesności, siedem dźwigni wzrostu,  lub cztery płaszczyzny inteligentnego rozwoju. To jest semantyczne eldorado.

Ktoś mi może zarzucić, że skupiając się wyłącznie na nowomowie Platformy Obywatelskiej, dyskryminuję inne partie? Oczywiście, że tak, ale to przecież dyskryminacja pozytywna.

seaman
O mnie seaman

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka