seaman seaman
6504
BLOG

Z punktu widzenia Tomasza Sekielskiego

seaman seaman Polityka Obserwuj notkę 133

Być może on to powiedział bezwiednie, ale nie sądzę, ponieważ jest wytrawnym dziennikarzem. Tacy nie mówią byle czego i nie rzucają słów na wiatr. Podczas ostatniej w starym roku sesji polskiego parlamentu dziennikarze wnieśli tam ładunek wybuchowy. Wykonany z legalnych materiałów i legalnie wniesiony do Sejmu. Nikt im nie przeszkodził. „My tylko zrobiliśmy test i to po głośnej sprawie Brunona K., który planował wysadzić Sejm. Myślę, że teraz poważnie potraktuje się kwestię bezpieczeństwa najważniejszych osób w państwie” - wyraził nadzieję Tomasz Sekielski.

Redaktor pokrzepia nas więc, że po tym sprawdzianie nasze państwo zacznie serio traktować sprawy bezpieczeństwa. Oczywiście Sekielski byłby głupcem, gdyby wierzył we własne sugestie. Mamy bowiem do czynienia z państwem Tuska, które nawet siebie nie traktuje poważnie. Sekielski dobrze wie, że miesiąc wcześniej obserwowaliśmy sprawę Brunona Bombera, który przez to samo państwo został przedstawiony jako straszliwy zbrodzień.

Koszmarem jak ze złego snu wiało na konferencji prasowej, podczas której prokuratura i Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego kreśliły obraz możliwej apokalipsy w Sejmie. Według naszych śledczych, którzy  Brunonowi K. od roku towarzyszyli, nie zamierzał on tam wnosić jakiejś głupiej reklamówki, ale wjechać furgonetką z czterema tonami materiałów wybuchowych.

Premier się wówczas chwycił za głowę, ale co tam premier, głowa państwa się chwyciła za głowę! Gazeta Wyborcza się zachłysnęła ze zgrozy. Jeden z profesorów celebrytów kręcących się w okolicach ulicy Czerskiej wyraził przekonanie, że takich Brunonów może być w Polsce nawet stu!

I co się dzieje po miesiącu od tych dantejskich wizji? Ano, po miesiącu przychodzi Sekielski do Sejmu i spokojnie wnosi ładunek wybuchowy, kładzie go obok byłego premiera i równie swobodnie wychodzi przez nikogo nie niepokojony. Zatem żadna z instytucji państwa i służb specjalnych nie zareagowała, nie spróbowała zmienić stanu rzeczy, zaostrzyć kontroli, czy dodatkowo zabezpieczyć parlament.

Mamy ponoć dziewięć rodzajów służb specjalnych, policję, wojsko, Biuro Bezpieczeństwa  Narodowego, Biuro Zarządzania Kryzysowego i co tam jeszcze. W góle cieszymy się mnogością instytucji zajmujących się szeroko rozumianym bezpieczeństwem. Wszystkie zostały zaalarmowane sprawą Brunona Bombera, premier się wypowiadał i z największym naciskiem podkreślał wagę sprawy. Prezydent był bardzo widowiskowo zbulwersowany. Obywatele nie chcieli wierzyć własnym uszom. Tymczasem nikt przez calutki miesiąc od przedstawienia sprawy Brunona K. nie zrobił nic, nawet  w tak newralgicznym miejscu jak parlament. Nadal można tam  wnieść bombę, choćby małą kieszonkową atomówkę.

O czym to świadczy? Przede wszystkim bije w oczy fakt, że absolutnie nikt nie wziął na serio opowieści o Brunonie Bomberze. Dosłownie żadna instytucja państwowa. Włącznie z rządem, prokuraturą i służbami, które nie potraktowały poważnie swoich własnych rewelacji. I to nam w gruncie rzeczy powiedział Sekielski. Państwo Tuska nie zajęło się na serio bezpieczeństwem Sejmu, ponieważ od początku wiedziało, że sprawa Brunona K. to pic na wodę fotomontaż.

Nie było żadnego zagrożenia, a cały zgiełk został sprokurowany i przygotowany przez ABW i prokuraturę, które mozolnie przez rok cały przysposobiały nieszczęśnika do tej jednej konferencji prasowej. A kiedy już się konferencja odbyła, kiedy już biednym lemingom udowodniono hipotezę, że to pod złowrogim wpływem Jarosława Kaczyńskiego ludzie chcą wysadzać w powietrze Polskę, wtedy służby otrzepały ręce, prokuratura poszła na inny odcinek bezpieczeństwa, a rząd wyjechał na bardzo długi weekend.

Zatem to nam właśnie Sekielski powiedział:  rządu Tuska nie należy traktować poważnie. Albo to są komedianci albo nieudacznicy. Taka alternatywa. Są oczywiście gorsze opcje, ale ja jestem dzisiaj przepełniony duchem franciszkańskiej dobroci, więc pozostanę przy tej . Przy czym każde z tych określeń – komedianci lub nieudacznicy - należy do lekkiego kalibru politycznego. Są raczej polubowne, jeśli odnieść je do mowy Niesiołołowskiego czy innego Palikota. Jest zresztą także kompromisowa wersja, która powinna zadowolić najbardziej zagorzałych zwolenników poprawności politycznej.

Przyjmijmy po prostu, że mamy do czynienia z ekipą rządową na podobieństwo gangu Olsena, czyli pociesznych niezgułów, którzy biorą się za poważne sprawy. Oglądając filmy z nimi można by się uśmiać do rozpuku. Jednak w kontekście rządzenia państwem, to już nie jest tak pocieszne, jak się na pierwszy rzut oka mogło wydawać. Ten syndrom olsenowski, na który cierpi państwo Tuska zaczyna być diabelnie poważny.

Niestety, z pięcioletniego doświadczenia wynika jasno, że nie da się ich odsunąć od stołków bez zmiany nastawienia tak zwanego mainstreamu medialnego. Owszem, w jakiejś dłuższej perspektywie by się dało, gdyż ludzie po przekroczeniu granicy wytrzymałości zawsze wychodzą z siebie prosto na ulice, ale dla Polski może być za późno. Poza tym, także dla mainstreamu może być wtedy za późno, bo ani się obejrzą pani Kolenda-Zaleska z panią Kublikową, jak stracą resztki wiarygodności i będą sobie pisać i robić wywiady wyłącznie dla siebie i z sobą nawzajem.

Mam bardzo nikłą nadzieję, że redaktor Sekielski przeczyta ten post. Może przeczyta ktoś z jego kolegów lub znajomych, a na tyle z nim spoufalony, że mu podeśle link. Jeśli tak,  to ja mam prośbę, żeby Tomasz Sekielski przestał mówić o państwie Tuska jakimiś aluzjami i ogródkami; przestał owijać słowa w bawełnę i nawijać makaron na uszy słuchaczom. A proszę o to dlatego, że nie mamy już czasu na zabawę w dzielenie przysłowiowej zapałki na czworo. Od czegoś trzeba zacząć redaktorze Sekielski, bo szkoda Polski. Najlepiej od jakiegoś konkretu.

Już wcześniej Pan to zresztą powiedział, tylko innymi słowami, bardziej subtelnie. Ale z Polakami tak nie można. Subtelnością rozumowania naszemu narodowi się nie zaimponuje. Nam trzeba kawę na ławę, od serca, a nie od intelektu. Niechże Pan to z siebie wydusi w końcu! 

Przecież nie uważa Pan tej władzy za sprzedawczyków ani zdrajców, ani cynicznych złodziei. O taki radykalizm Pana nie posądzam, zatem innej możliwości nie ma. Niech Pan zacznie od jasnego postawienia sprawy, że ekipa premiera Tuska jest czymś na kształt pociesznego gangu Olsena.  To będzie dobry początek i nikt Panu nie zarzuci mowy nienawiści.

seaman
O mnie seaman

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka