seaman seaman
3345
BLOG

Czy Graś przeprosi Rosję za Gowina?

seaman seaman Polityka Obserwuj notkę 49

To już jest politologiczny truizm, że walka o pojednanie Polski z Rosją zaostrza się w miarę rozwoju dobrosąsiedzkich stosunków. Prognozy nie są optymistyczne. Zanosi się nawet, że rozgorzeje taka walka o pojednanie, iż z zachwalanych przez premiera Tuska świetnych relacji nie pozostanie kamień na kamieniu. Nawet Tomasz Nałęcz nie będzie miał co ofiarować na ołtarzu pojednania z człowiekiem z resortu, który robił Katyń. Chyba, że prezydencki doradca sam się położy na tym ołtarzu.

Wyobrażam sobie także kociokwik, jaki zapanował w polsko-rosyjskiej Komisji Do Spraw Trudnych po opublikowaniu przez kagiebistów drastycznych zdjęć ofiar tragedii smoleńskiej. Chyba, że oni już dawno przerzucili się na sprawy łatwe, wtedy ich specjalnie nie obeszło. Sprawa z publikacją zdjęć należy bowiem do wyjątkowo trudnych nie tylko ze względu na traumatyczny kontekst. Jak trudnych, to świadczy reakcja polskiego rządu, który zareagował dopiero po dwóch tygodniach, gdy zrobiła się powszechna wrzawa w internecie i innych mediach. Dopóki było cicho, to i Tusk razem z kolegami z rządu siedział cicho jak trusia.

Teraz na czoło malkontentów kwestionujących szczerość pojednania wysforował się minister Gowin, który posunął się nawet do tak drastycznych stwierdzeń, iż oczekuje od strony rosyjskiej zdecydowanych działań. Koniec świata! - jak mawiał stary Pawlak. Gowin ujawnił także swoje najskrytsze odczucia, które do tej pory hodował wyłącznie w sercu, czyli in pectoris: - „Ja od początku, no prawie bezpośrednio po katastrofie, zacząłem mieć wątpliwości, co do szczerości intencji rosyjskich przywódców. I muszę powiedzieć, że niestety te wątpliwości narastają”.

No, tu już mamy do czynienia z zaczepnym działaniem Gowina wobec obu zaprzyjaźnionych sąsiadów, zarówno Rosji jak i Niemiec. Pamiętamy bowiem wszyscy, że zaszczytny tytuł „szczerego demokraty” nadał Putinowi niemiecki kanclerz Gerhardt Schroeder. Także premier Tusk stracił na chwilę swoją przyrodzoną powściągliwość, gdy chodzi o komentowanie posunięć Rosji i nie wykluczył – uwaga! - prowokacji. Na szczęście nasz przywódca zaraz się opanował i stanowczo odżegnał od snucia domysłów, kto by mógł wymyślić taką prowokację. Pomimo to dał wyraz swojej nadziei, że kiedyś się dowie, jaki to tajemniczy osobnik za tym stoi. A jak się nie dowie, to też nic się nie stanie.

Dość tuzinkowo natomiast wypadł były minister Miller, były szef byłej komisji Millera, który jak zwykle powtórzył swoją uniwersalną mantrę - jego ekipa dochodzeniowa takich zdjęć nie miała i nie zabiegała o nie. Możemy się więc domyślać, że oni w ogóle nawet nie wiedzieli, że ktoś robił takie obrzydliwe zdjęcia. Ale akurat ten fakt, że ta komisja nic nie miała i o nic nie zabiegała, to wszyscy znali od dawna. Ale trzeba z przykrością powiedzieć, że wypowiadając te słowa Miller nie przyczynił się do pojednania z Rosją.

A zresztą co tam Miller, nawet nasz twitterowy minister spraw zagranicznych ruszył się od kompa i dał głos, że oczekuje od Rosji śledztwa. Ba, Sikorski nie bacząc na grożące konsekwencje wezwał do siebie rosyjskiego ambasadora. No, po prostu zgroza, jak ten człowiek się naraża. Żeby mówić publicznie, że strona rosyjska nie ma do czegoś prawa: - „Strona rosyjska miała prawo terytorialnie do prowadzenia swojego śledztwa w sprawie katastrofy, do badania przyczyn wypadku(...) Ale nikt nie ma prawa do ranienia uczuć rodzin, przyjaciół, współpracowników ofiar”.

A ja pamiętam (ta moja cholerna pamięć!), jak jeszcze w kwietniu 2010 roku rzecznik Graś nam tłumaczył, dlaczego Polska nie może ingerować w śledztwo prowadzone przez Rosję. Indagowany wówczas dlaczego z polskiej strony na czele polsko-rosyjskiej komisji(tak!) nie stanie szef naszego rządu odparł, że „każda ingerencja rządu w proces badania byłaby bardzo źle odebrana”. No i proszę, a dzisiaj ministrowie kwestionują szczerość intencji rosyjskich władz i oczekują wyjaśnień. A swoją drogą ciekawe kogo miał Graś na myśli mówiąc, że to będzie źle odebrane: przecież nie premiera Putina, który sam stanął na czele komisji, a więc nie mógłby źle odebrać takiego samego stanowiska premiera Tuska.

W każdym razie pojednanie polsko-rosyjskie jest w coraz większym rozkroku i mamy problem, lada chwila Gazeta Wyborcza zacznie alarmować, żeby Tusk coś zrobił. Nie po to bowiem nasi przywódcy złożyli szczere deklaracje, włożyli wiele wysiłku, a nawet podłożyli różne kamienie węgielne pod fundamenty pojednania – jako to: błąd pilota, pancerną brzozę, pijanych generałów w kokpicie oraz reaktywowany festiwal piosenki radzieckiej w Zielonej Górze – żeby  się miało wszystko rozlecieć, bo paru ministrów złapało się na lep prowokatora, kto wie zresztą, czy nie imperialistycznego.

Jeśli bowiem miał rację wspomniany na początku profesor Nałęcz, to trzeba ponieść każdą ofiarę na tym ołtarzu. Dlatego ja proponuję, żeby przyboczny minister premiera, czyli rzecznik Graś przeprosił w imieniu tych wszystkich ministrów, którzy tak okropnie zabluźnili przeciwko idei pojednania. Graś ma już wprawę w przeprosinach, a poza tym mówi po rosyjsku z polskim akcentem, co brzmi naprawdę rozbrajająco. A przecież o to właśnie chodzi – o rozbrojenie złych emocji pomiędzy bratnimi przywódcami.

Mleko się oczywiście już rozlało, ale niech chociaż przeprosi Rosję za wszystkich tych ministrów małej wiary. Bo na to, że Graś przeprosi białoruskich opozycjonistów za ministra Sikorskiego, to już raczej nie liczę.

seaman
O mnie seaman

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka