seaman seaman
5089
BLOG

Życie towarzyskie i stadionowe

seaman seaman Polityka Obserwuj notkę 77

W ramach świadczenia misji przez media publiczne oraz rządowe dowiedzieliśmy się, że wspólne bywanie na meczach nie zalicza się do relacji towarzyskich. Ciekawe, że ta fundamentalna zasada nigdy nie była prezentowana, gdy nasz szczery przywódca Donald Tusk osobiście brał udział w różnych meczach. Nikt się wtedy nie zastanawiał, w jakim charakterze występuje premier na boisku w relacji do innych uczestników – czy jako prywatny trampkarz amator, czy nadal w roli szczerego przywódcy?

Surowy rozdział życia stadionowego premiera od jego relacji towarzyskich potwierdził z ministerialną powagą  przyboczny minister Graś. Minister do tego stopnia był zaskoczony pytaniem o towarzyską relację premiera z sędzią, że w pierwszej chwili sobie pomyślał, iż to jest żart primaaprilisowy. Dopiero w drugiej chwili sobie przypomniał, że kwiecień już hen, hen za nami, a teraz mamy bursztynowo-złotą jesień Platformy Obywatelskiej.

Zapewne także w ramach misji mogliśmy usłyszeć, że właściwie to każdy może sobie usiąść obok premiera Tuska. Normalnie kupujesz bilet, wchodzisz na stadion, pakujesz się do loży vipowskiej, odnajdujesz w tłumie bujną czuprynę premiera i siadasz przy nim, jakby nigdy nic. Literalnie każdy – złodziej, upadła dziewczyna, poeta i kominiarz. Prokurator lub sędzia; biznesmen albo policjant, oni wszyscy mogą sobie przy szefie rządu przycupnąć i uciąć miłą pogawędkę, niekoniecznie na tematy sportowe. Furda służby, ochroniarze, borowiki i procedury. Równiacha jest nasz premier i basta.

A skoro szef rządu i partii rządzącej jest taki brat łata, to jasne, że i jego otoczenie przez lata obcowania z przywódcą zaraziło się radosnym optymizmem i otwartością wobec zupełnie obcych ludzi. Nie zważając na różnice klasowe, majątkowe, poziomu wykształcenia, światopoglądowe czy społeczne, koledzy i przyjaciele premiera bratają się radośnie z różnymi anonimowymi postaciami, biorą udział w uciesznych zabawach z cudzoziemska zwanych heppeningami.

Oto prezydent Gdańska, który normalnie jest lokomotywą wyborczą, dla odmiany wszedł w rolę konia pociągowego (burłaka lotniskowego, jak kto woli), nie bacząc komu i co ciągnie. Złe języki go pomawiają, że promował aferzystę, ale skąd on może wiedzieć, kto jest aferzystą, a kto normalnym frajerem? Na czole mają wypisane, czy co? Przecież nie będzie za każdym razem pytał kto zacz, kiedy go poproszą, żeby pociągnął komuś samolot?! Owszem, niby sam premier powiedział, że wszyscy znali złą reputację Ambergolda, ale teraz dopiero się wyjaśniło, co premier miał na myśli. Jemu chodziło o to, że w jego loży na stadionie wszyscy wiedzieli, a nie że wszyscy w całym regionie pomorskim! Zresztą nie ma się co dziwić, skoro w loży siedziało obok premiera tylu prokuratorów i sędziów. Ciekawe, czy był jakiś adwokat?

Ta świecka tradycja fraternizowania się z anonimową ludnością nie jest nowa. Pamiętamy aferę hazardową, w której uczestniczyli najbliżsi współpracownicy Donalda Tuska, ale trzeba przyznać, że nie wszyscy. Do tych, którzy o niczym nie wiedzieli, nie słyszeli, ale zostali zamieszani bez swojej wiedzy i zgody należał wicepremier Grzegorz Schetyna. On też jest brat łata i nie dyskryminuje nikogo na stadionie.

Na tym zdjęciu z 2003 roku Schetyna, wtedy jeszcze nie wicepremier,  został uwieczniony z biznesmenem (zresztą również dusza człowiek), który 6 lat później, absolutnie bez swojej wiedzy i zgody został z kolei wciągnięty w jakiś proces legislacyjny, o którym nie miał najmniejszego pojęcia. Ot, taka znajomość stadionowa, jak każda inna, a ludzie zaraz dopatrują się Bóg wie czego. Przecież nikt nie pójdzie na mecz z jakimś sztywniakiem w typie wiceministra Sekuły!

Okazuje się więc, że w dzisiejszych czasach raczej nie sprawdza się romantyczne hasło „ Z polską szlachtą polski lud”. Dzisiaj taki prominent musi siedzieć na meczu o suchym pysku, bo zaraz go sfotografują w stanie wskazującym. Z drugiej strony musiałby na dobrą sprawę zarezerwować wszystkie miejsca wokół siebie, żeby nie przysiadł się mu jakiś podejrzany prokuratorzyna, czy inna palestra.

A jeszcze jak ma dorosłe dzieci po przejściach, to w ogóle należałoby nie wpuszczać mediów na stadion. Przyjdzie w ostatku zmilitaryzować te obiekty i wprowadzić zakaz fotografowania.  Niestety, nie dowiemy się, co sądzi sam premier Tusk o swoim stadionowym życiu towarzyskim, bo zapadł się pod ziemię, zniknął niczym sen jakiś bursztynowo-złoty... Ale tak w ogóle to równiacha jest nasz premier i bycze chłopisko.

seaman
O mnie seaman

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka