seaman seaman
7107
BLOG

Ostał mu się ino Ostachowicz

seaman seaman Polityka Obserwuj notkę 159

Wczorajszy marsz wolności został opisany, sfilmowany i skomentowany, więc ja teraz tylko zwrócę uwagę na całkiem pominięty aspekt. Chyba po raz pierwszy była to manifestacja połączonych sił opozycji politycznej, związków zawodowych i kościoła katolickiego. W ich imieniu wystąpiło trzech liderów, skądinąd świetnych wiecowych mówców (ciśnie się na usta reminiscencja: trzech tenorów, ale odpukuję w niemalowane!), którzy tworzą przywództwo zarówno duchowe, polityczne jak i społeczne. Piszę kościół małą literą, bo chodzi mi o ludzi wierzących, a nie instytucję. Dotychczas te grupy, chociaż w dużej mierze się przenikały, to protestowały przeciwko praktykom III RP raczej oddzielnie, ale ja mam wrażenie, że odtąd już będą stale razem. I zaczną się przyłączać inne środowiska.

Pamiętam taką refleksję Andrzeja Gwiazdy z grudnia 1970 roku, z czasów gdy na Politechnice Gdańskiej organizował strajk solidarnościowy z robotnikami. Jak wspominał ówczesna władza była ciężko przestraszona – była to bowiem jedyna wówczas próba zjednoczenia przeciwko komunie różnych środowisk, które do tej pory niechętnie się bratały. Dla tamtej władzy był to śmiertelnie niebezpieczny precedens, zdała sobie z tego sprawę i wtedy jeszcze jakoś opanowała sytuację. Teraz mamy ewidentną kalkę w sensie, że jednoczą się bardzo różne grupy społeczne.

Znamienne jest, że tę władzę stać jedynie na bezsilne szyderstwo - wczoraj prominentny platformiany aparatczyk, szef klubu PO Rafał Grupiński usiłował obśmiać PiS, że  posiłkuje się Radiem Maryja i związkami przy organizowaniu protestu. Nie wiadomo, czy Grupiński jest bardziej spanikowany, tępy, czy zadufany. Jakkolwiek by było, to też świadczy, że dla partii Donalda Tuska zaczęło się odliczanie. I to nie jest odliczanie do startu.

Donald Tusk w minionym tygodniu zapewniał skwapliwie, że państwo polskie generalnie zdało egzamin ze wspierania rodzin ofiar smoleńskich z wyjątkiem drobiazgów typu pomylenie zwłok, ale to były błędy prywatne ochotników w rodzaju Ewy Kopacz. Państwo nasze nie może bowiem zabronić swoim urzędnikom prywatnej inicjatywy, w odróżnieniu od państwa rosyjskiego, które nie pozwoliło polskim prokuratorom wykonywać w Rosji jakichkolwiek czynności procesowych. I taki właśnie jest rezultat „dorozumianego” oddania przez premiera Donalda Tuska śledztwa stronie rosyjskiej bez najmniejszej próby wynegocjowania lepszych warunków.

Dzisiaj już się otwarcie mówi, że olsenowska ekipa premiera z Sopotu po prostu nie miała pojęcia, że istnieje porozumienie Polski z Rosją z 1993 roku w sprawie ruchu samolotów wojskowych i wspólnego wyjaśniania katastrof. Dowiedzieli z mediów o tej możliwości, lecz było za późno, bo Tusk już był po dorozumianym słowie z Putinem. Dogadał się liberał z czekistą. To jest epokowy wkład premiera w rozwój przyjaźni polsko-kagiebowskiej.

W decydującym dniu 10 kwietnia premier wybrał się do Smoleńska z ministrami Grasiem i Arabskim zamiast zabrać z sobą specjalistów od prawa międzynarodowego. Obaj przyboczni zrobili tam wszystko na co ich stać: ustalili w jaki sposób ich szef może uniknąć bezpośredniego spotkania z Jarosławem Kaczyńskim. Takich specjalistów urzędujący polski premier zabrał na miejsce największej tragedii w powojennej historii Polski.

Powyższy fakt mówi niemal wszystko o profesjonalizmie Donalda Tuska oraz jego towarzyszy. Specjalistów od Kaczyńskiego mamy w Polsce co niemiara i olbrzymia większość z nich doradza premierowi już drugą kadencję. W Gazecie Wyborczej jest zawsze duży wybór porad na ten fascynujący temat i ja wybrałem jedną dla przykładu. Marek Beylin, publicysta pocieszny, radzi jednak Platformie najpoważniej w świecie, co właśnie pozwala go uznać za rasowego komika: - „Jak przeciwstawiać się PiS i Kaczyńskiemu? Wprowadzając więcej demokracji i więcej wolności”.

No to popatrzmy, komu on to radzi. Oto władze partii obywatelskiej zakazały swoim posłom zgłaszania poprawek do rządowych projektów ustaw. Mamy zatem sytuację, w której parlamentarzysta z nadania Platformy Obywatelskiej, ale jednocześnie wybrany z woli niezrzeszonych obywateli, może wyrazić swój pogląd w ustawie, ale tylko za zgodą rządu, czyli premiera Tuska. Jest to kolejny wkład naszego szczerego przywódcy w rozwój demokracji sterowanej w Polsce. Nie wątpię jednak, że rządowe media potrafią przedstawić ten orwellowski przekręt jako poszerzanie pola wolności dla obywateli władzy. W końcu rządzący to również obywatele.

Posłowie opozycji już przywykli, że ich poprawki odrzucane są z automatu i błyskawicznie, bez zbędnej zwłoki. O procedowaniu własnych projektów opozycja nawet nie może zamarzyć, dlatego na tę niedogodność już nie słychać narzekań. Ostatnio jednak została wdrożona przez partię Tuska nowa forma demokratyzacji – nie ma już konsultacji w sprawach europejskich, posłowie nie dostają nawet informacji o kluczowych negocjacjach.

Tusk już się zeuropeizował i zdemokratyzował do tego stopnia, że jest nam w stanie zastąpić parlament, opozycję, a także i sądy, jak się niedawno przekonaliśmy z rozmowy sędziego okręgowego z kancelarią premiera. Czyli za sprawą naszego szczerego przywódcy mamy przełom w monteskiuszowskiej, przestarzałej zasadzie trójpodziału władzy. Co nie przeszkadza powoływać się premierowi na ten konstytucyjny wymóg i w ten sposób unikać odpowiedzialności za ochronę aferzysty przez władzę. Taka sztuczka bardziej cygańska niż polityczna.

Senator Jan Rulewski z Platformy narzeka, że w jego partii panuje uwiąd, nikomu się niczego nie chce, ludzie boją się odezwać. „Tusk zamroził wszystkim myślenie. Co on powie, jest święte, nawet jeżeli jest to ewidentne głupstwo” - skarży się bohater z czasów pierwszej Solidarności. A przecież głupota też jest Darem Bożym. Rulewski zachowuje się, jakby nie zdawał sobie sprawy, że obecnie bohaterem Tuska jest poseł Niesiołowski, który ze swojej bezpiecznej ławki poselskiej wyzywa innych posłów od kanalii. Jaki idol taki admirator.

Nieco wcześniej prezydent z łaski premiera ograniczył wolność zgromadzeń. Przed końcem poprzedniej kadencji partia obywatelska ograniczyła dostęp do informacji publicznej. Media publiczne zostały upolitycznione do absurdu, jak za komuny. Niektórzy ekscytują się tak zwanym drugim expose premiera, że otworzy dla partii obywatelskiej szeroką i przestronną drogę do sukcesów sondażowych. Ale Tusk już miał wiele okazji, żeby się pokazać jako mąż stanu, jednak po kilku miesiącach dochodziliśmy do wniosku, że mieliśmy do czynienia z krętaczem.

Dlatego prorokuję, że w expose usłyszymy znowu o odpowiedzialności, zaufaniu i wolności. Będą oczywiście konkrety, a jakże. Trzecia fala nowoczesności, cztery płaszczyzny inteligentnego rozwoju, siedem dźwigni czegoś tam. Te rzeczy. Bo w tych głowach nic innego oprócz pustych haseł się nie urodzi. Zresztą w Platformie nigdy nie było inaczej. Tam są wyłącznie Potakiewicze i Ostachowicze. Producenci pustki. I oni na czele z Tuskiem, mistrzem pustego słowa,  mają nam wprowadzić więcej demokracji i wolności. Humor z Gazety Wyborczej.

http://www.rp.pl/artykul/16,937723-Opozycja-zmarginalizowana--Drugi-obieg-polityczny.html?p=2

http://www.rp.pl/artykul/16,937754-Rozkolysana--lodz-Platformy.html?p=1

http://wyborcza.pl/1,75968,12575476,Wroga_separacja_PiS.html

seaman
O mnie seaman

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka