seaman seaman
6317
BLOG

Niech on wreszcie weźmie tę odpowiedzialność!

seaman seaman Polityka Obserwuj notkę 202

Ten post jest pisany w przeświadczeniu, że już wkrótce, może nawet dzisiaj, usłyszymy gorące zapewnienie premiera Donalda Tuska, że on się nie wzdraga przed odpowiedzialnością. Oczywiście wypowie tę sakramentalna formułę w związku  z potwierdzeniem prokuratury o zamianie zwłok śp. Anny Walentynowicz. Prokuratura szykuje kolejne cztery ekshumacje, wiadomo też, że w poprzednich ekshumacjach potwierdzono co prawda zgodność ciał, ale z kolei nie zgadzała się dokumentacja sekcyjna. Trudno tu dobrać określenie z powodu tragicznego kontekstu, ale można na pewno nazwać to kosmicznym bałaganem. Gdyby nie wspomniany kontekst trzeba by użyć znacznie mocniejszych słów

Nie mamy jeszcze pewności, kto personalnie jest winny tej makabrycznej podmianie, strona polska czy rosyjska, czy nastąpiła zamiana numerów trumien, czy w ogólnym chaosie wytworzonym przez nieudolność ekip nikt nie panował nad sytuacją. Jednak nie ma wątpliwości, że w imieniu ofiar i rodzin ofiar, a także narodu ( „największa tragedia w powojennych dziejach Polski” - cytat z uchwały polskiego parlamentu) występował w Smoleńsku polski rząd. To się nazywa odpowiedzialność polityczna. Oznacza to, że wszelkie zaniechania, zaniedbania, błędy i machinacje poszczególnych osób oraz całych zespołów idą na konto tego rządu.

W największym skrócie odpowiedzialność polityczna polega na tym, że płaci się ustąpieniem ze stanowiska, funkcji czy urzędu. Rząd nie może się tłumaczyć na przykład, że nie wiedział, iż mianowany przezeń pełnomocnik jest niekompetentnym niezgułą. Rząd może się oczywiście zwyczajnie pomylić co do osoby, ale po stwierdzeniu błędu powinien był go natychmiast odwołać. I wytłumaczyć ludziom, dlaczego upodobał sobie takiego delikwenta i jeszcze przeprosić naród za kompromitację państwa. Dodajmy, normalny rząd.

Jak powszechnie wiadomo, każdy rząd chodzi na pasku premiera i w naszym przypadku jest podobnie. Polski rząd zaczyna się od postaci Donalda Tuska, potem długo, długo nie ma nic, a kiedy przebrniemy przez tę rozległą pustkę, to zobaczymy tylko transparent z napisem „koniec rządu”. Po prostu w sensie zajmowania obszaru władzy w naszym rządzie nie ma nikogo poza Tuskiem. Co rzecz jasna determinuje fakt, że ponosi za ten rząd stuprocentową odpowiedzialność polityczną.

Z tym że w przypadku Donalda Tuska to kompletnie nic nie znaczy. On już chyba ze sto razy w różnych sprawach deklarował, że ponosi odpowiedzialność polityczną, a potem strzepywał pył z butów i leciał na weekend do Sopotu, bo był już czwartek wieczorem, czyli fajrant. W kwestii tragedii smoleńskiej premier również zadeklarował swoja osobistą odpowiedzialność, między innymi za oddanie śledztwa Rosji na podstawie załącznika do konwencji międzynarodowej.

Owszem, potem na spotkaniu z rodzinami ofiar tragedii tłumaczył się, że „nie miał wtedy głowy” do takich rzeczy, ale za to również ponosi odpowiedzialność. Także za to, że na miejsce katastrofy wybrał się z Grasiem i Arabskim zamiast ze specjalistami. Problem w ogóle polega na tym, że Tusk w specyficzny sposób pojmuje ponoszenie odpowiedzialności politycznej. Mianowicie on zawsze deklaruje gotowość do ponoszenia, ale jej nie bierze.

Trochę podobnie jak z jego ministrami, którzy w różnych okazjach deklarują, że są do dyspozycji premiera. Tak jakby to było z ich strony jakieś nadzwyczajne zachowanie. Tymczasem są oni oczywiście zawsze do dyspozycji i żadnej łaski taką deklaracją nikomu nie robią. Identycznie postępuje premier Tusk, który  powtarzając pusty frazes o swojej chęci ponoszenia odpowiedzialności, daje do zrozumienia, że jest do naszej, czyli społeczeństwa, dyspozycji. Tylko jak wspomniałem, nic z tego nie wynika.

Tymczasem to premier ustalił, że Rosjanie wezmą całość śledztwa i dowodów w wyłączne posiadanie. To premier jest winien, że polscy prokuratorzy nie uczestniczyli w sekcjach zwłok. To premier powinien odpowiadać za kuriozalne postawienie sprawy, że Polska nie interweniowała u Putina, bo nie chciała urazić Rosji. To premier posłał do Moskwy minister Kopacz, która potem nałgała o przekopywaniu smoleńskiej ziemi na metr w głąb i badaniu DNA każdego najmniejszego szczątka zwłok. I za głupoty oraz zaniechania polskiego akredytowanego. A także za makabryczną ruską groteskę z podmianą zwłok śp. Anny Walentynowicz.

Fraza premiera o ponoszeniu odpowiedzialności jest tyleż napuszona i pełna namaszczonej powagi, ile pusta. On się deklaruje, on poniesie, nie wzdraga się, jest gotowy, on ją podźwignie, nie uchyli się, czuje jej ciężar, zawsze ją przyjmie. Czas przyszły nigdy nie dokonany. I na tym kończy się bajka premiera Tuska o odpowiedzialności politycznej. Ciąg dalszy nigdy nie następuje. Film się urywa. A za chwilę widzimy premiera ochoczo deklarującego gotowość do wzięcia odpowiedzialności za następną aferę, katastrofę, zaniechanie swojego rządu. I znowu się nie wzdraga, nie uchyla, czuje jej ciężar...

seaman
O mnie seaman

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka