seaman seaman
4205
BLOG

Platformische Wirtschaft

seaman seaman Polityka Obserwuj notkę 177

Dopiero co przeszliśmy suchą nogą przez kryzys, ledwo co rząd łeb urwał tej hydrze, a premier mówi, że znowu borykamy się z największym kryzysem od czasów wojny. Przy czym szef rządu taktownie nie zaznaczył, od której wojny. Człowiek naprawdę już nie wie, czego się trzymać na tej zielonej wyspie! Kryzys niczym smok, co mu głowy odcięte odrastają?! A ja pamiętam jesień 2008 i początek 2009, kiedy to Donald Tusk i jego kamraci zaprzeczali nadchodzącemu kryzysowi i już, w te pędy, na wariackich papierach wchodzili do obecnie bankrutującej strefy euro.

Niespełna rok temu, tuż przed wyborami Platforma gromko utrzymywała, że kryzys jest zażegnany i nawet szef sztabu Platformy Jacek Protasiewicz musiał mitygować swoich ludzi, żeby za bardzo się nie chwalili tym sukcesem. „Jednak nie chwalimy się, że przeszliśmy suchą nogą przez kryzys, bo ludzie wciąż odczuwają jego skutki albo w wyższych cenach, albo np. w wyższych ratach kredytu we franka” - wzywał swoich towarzyszy do skromności europoseł Protasiewicz.

No i masz ci los, rok nie minął i okazuje się, że tkwimy po uszy w kryzysie, przez który właśnie przeszliśmy suchą nogą. Ujawniono gigantyczne straty budowlanych tuzów PBG i Polimexu, którym w sumie zabrakło do zbilansowania około 2 miliardów złotych. Padają firmy małe i duże, cały sektor budowlany słania się na nogach, a to już zagraża podstawom gospodarki narodowej – 700 tysięcy ludzi zatrudnionych w branży. Banki nie zechcą kredytować tak niepewnych inwestycji, bo też już teraz budowlanka „wisi” im kilkadziesiąt miliardów.

Podobno wszystko przez EURO 2012 – wszystkie pieniądze przeznaczone na program do roku 2014 rząd przeputał w 2012 roku i teraz może sobie pogwizdać. W związku z tym nie będzie więcej zleceń na budowę dróg, a skoro tak, to nie też żadnych perspektyw dla branży. Plajta, klapa, koniec, krach, jak pisał poeta. Trudno o piękniejszą katastrofę, nawet Grek Zorba mógłby nam pozazdrościć.

EURO 2012 miało być impulsem rozwojowym, kołem zamachowym, odskocznią modernizacyjną, bodźcem inwestycyjnym - już nie pomnę wszystkich szumnych określeń, jakich użyto. I wszystko spaprał Tusk ze swoją olsenowską ekipą. Bo też sztuka im wyszła nie lada. W okresie największej koniunktury budowlanej pada branża budowlana. Ale mało tego, że padają największe firmy, mamy do tego jeszcze potwornie zadłużoną GDDKiA, na którą rząd przerzucił część długu publicznego. Jednocześnie mamy zbankrutowanych podwykonawców, którzy skarżą zbankrutowanych głównych wykonawców i państwo.

Natomiast nie mamy obiecanych dróg i gdzieś znikły pieniądze. Trochę wiemy, gdzie znikły, bo coś tam przedostało się do opinii publicznej na temat kosztów stadionu narodowego czy obwodnicy warszawskiej, które dzierżą palmę pierwszeństwa w świecie jeśli chodzi o cenę. Na placu budowy pozostał minister Nowak, który z głupkowatą miną czeka na rok 2014, kiedy będą nowe dotacje UE, ale na pewno nie tyle, ile nakłamała jego partia, że załatwi. Aha, został jeszcze wynalazek ustawowej przejezdności autostrad.

Tak się skończyła furia modernizacyjna Donalda Tuska w pamiętnym roku EURO 2012. Polska nie jest już w budowie, ale jest rozbabranym placem budowy, na którym po bankructwie inwestora hulają okoliczni szabrownicy i złodzieje.

Podobnie dzieje się w przypadku walki z bezrobociem – rząd deklaruje wszelką pomoc bezrobotnym, a minister finansów trzyma łapę na funduszu pracy, na którym zamroził ponad 6 miliardów złotych, bo kiedy tak sobie leżą bezczynnie, to pomniejszają deficyt budżetowy.

I to właśnie potwierdza słynną tezę starego Tocqueville`a, że nie ma takiej podłości, jakiej nie dopuściliby się liberałowie (nawet farbowani liberałowie), gdy im budżet zaświeci pustką. Ludzie nie mają za co żyć, a podlec jeden z drugim nie dają im szansy, bo potrzebują mieć deficyt na takim poziomie, żeby móc dalej zadłużać kraj.

Budownictwo, nie tylko infrastrukturalne, mogłoby być kołem zamachowym dla napędzania koniunktury gospodarczej, gdyż jest dziedziną niesłychanie uniwersalną i różnorodną w sensie materiałowym i asortymentu niezbędnych wyrobów. W Niemczech powojennych budownictwo mieszkaniowe dało impuls do wszechstronnego rozwoju kraju, stworzyło łańcuch niekończących się potrzeb, na które odpowiedzieli ludzie przedsiębiorczy.

Bo jak człowiek ma mieszkanie, to zaraz chce się żenić, a jak już ma żonę, to potrzebuje wypić z tych nerwów, a wówczas inny człowiek musi zasiać buraki, ziemniaki lub chociażby chmiel. Potem człowiek potrzebuje powiesić obraz na ścianie, a malarz musi mieć farby, żeby obraz namalować i kiedy już się zmęczy malowaniem, też potrzebuje wypić. A przecież artysta nie będzie pił z butelki, więc ktoś musi wyprodukować kieliszki. A ten ktoś z fabryki kieliszków musi zjeść po robocie golonkę po bawarsku, a potem oczywiście wypić, bo głupia wieprzowina gotowa pomyśleć, że pies ją zjadł. I tak dalej, i tak dalej ciągną się łańcuchy ludzi dobrej woli, przeplatają się, krzyżują i zapętlają, tworząc misterną sieć, czyli gospodarkę narodową.

Ja tu oczywiście jaja sobie robię, ale to jest przysłowiowy śmiech przez łzy, bo jestem autentycznie wściekły na na tych hochsztaplerów od Tuska. Podobnie bowiem jak u Niemców mogłoby być u nas, zwłaszcza że mieliśmy pieniądze z UE (Niemcy mieli pomoc z Planu Marshall`a). Ale to wyzwanie nie na kaliber jakiegoś szemranego Donka i jego wiernego Grasia oraz ich kamratów którzy przez pięć lat niemal na okrągło zmuszeni są wykręcać się od kryminalnych zarzutów. Chłopcy olsenowcy z Platformy Obywatelskiej mogą sobie zmodernizować jadłospis w kancelaryjnej stołówce, ale nie średniej wielkości państwo w Europie.

Taka jest prawda o tej ekipie. Drapichrusty, suchary, łgarze,  kasiarze, hipokryci , dupokrytki, szmondacy i burłacy. Trzeba w końcu przestać uważać bydło za niebydło.

seaman
O mnie seaman

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka