seaman seaman
4564
BLOG

Jaki normalny człowiek im dzisiaj uwierzy?

seaman seaman Polityka Obserwuj notkę 134

Jeśli chodzi o wystąpienie Donalda Tuska w Sejmie, to mam na języku wiele określeń. Najbardziej dyplomatyczne z tych, które mi przyszły do głowy jest taką kompilacją porzekadeł: odwracanie kota do góry ogonem w worku. Ale ani przez chwilę nie pomyślałem – wbrew licznym opiniom – że było to wystąpienie histeryczne albo że odzwierciedlało traumę współwiny. Nic podobnego, cały wczorajszy przekaz Tuska został na zimno wykoncypowany i wycyzelowany przez wydział propagandy z kancelarii premiera.

Całość przemówienia szefa rządu PO-PSL została oparta na zasadzie jako żywo przypominającej goebelsowskie sformułowanie (oburzonych porównaniem uprzejmie informuję, że Polacy w państwie Angeli Merkel są pozbawieni statusu mniejszości dekretem Goeringa z roku 1939 – więc i ja mam prawo się odnieść do tych czasów), że kłamstwo, aby było maksymalnie wiarygodne, powinno być monstrualne. Pomny skuteczności tej techniki premier Tusk odwrócił kota ogonem, mówiąc, że „mamy dzisiaj w Polsce do czynienia z wielkim kłamstwem smoleńskim. Tym kłamstwem smoleńskim jest codziennie formułowany zarzut pod adresem władz Rzeczypospolitej, państwa polskiego, obywateli, którzy mają dosyć tej agresji, zarzutu o zdradę i o kłamstwo, to jest to kłamstwo”.

Koci ogon został przez Tuska odwrócony w worku – czymże jest bowiem raport MAK oraz sporządzony na jego podstawie raport komisji Millera, jeśli nie przysłowiowym workiem, w którym sprzedaje nam się tego kota? Tusk z oczywistych względów nie mógł odnieść się szczegółowo do zarzutu kłamstwa i zdrady wobec swojego rządu. Jak mógł odpowiedzieć choćby na fakt, że komisja rządowa pod jego nadzorem kłamała w sprawie obecności generała Błasika w kokpicie Tupolewa? A przecież nie dość na tym – dzisiaj nikt z komisji nie chce się przyznać do fałszu z identyfikacją głosu generała. Na tak jawne sprzeniewierzenie się zasadom państwa prawa są tylko dwie odpowiedzi: uznać swoją winę lub „iść w zaparte”, jak mówią opryszkowie. Tusk wybrał metodę opryszków wzmocnioną świetnie odegraną żarliwością, w czym jest mistrzem. Bezgraniczna bezczelność nawet w odpornym słuchaczu rodzi wątpliwość: - Czy można łgać tak fundamentalnie w sprawie newralgicznej dla racji stanu?! Otóż człowiek pokroju Tuska, dla którego propaganda i piar stanowią sedno polityki z pewnością może tak łgać, jeśli śmierć polityczna i cywilna zajrzy mu w oczy. A nad nim woda zaczyna powoli zamarzać.

Jaki normalny człowiek może dzisiaj uwierzyć pani Ewie Kopacz? – pyta na swoim blogu redaktor Stanisław Michalkiewicz. I to jest także kwestia fundamentalna, która nie dotyczy wyłącznie pani marszałek, ale być może jeszcze bardziej całego rządu i partii rządzącej, i prorządowej osłony medialnej. Kto może uwierzyć w krętactwa smoleńskie byłej minister zdrowia, jeśli w internecie wisi filmowa kopia jej sejmowego przemówienia zaś na stronach sejmowych kłuje fałszem w oczy stenogram z tegoż wystąpienia? Nikt normalny nie uwierzy Ewie Kopacz. A jej przykład jest symboliczny dla całej formacji - ta niewiara wkroczyła już w taką fazę, że dotyczy całego rządu, całej Platformy i z pewnością jej szefa. Dlatego odwracają kota ogonem, idą w zaparte, jak nie przymierzając pospolici opryszkowie.

Dzisiaj w podobnym stylu tarmosi futrzaka w worku Adam Michnik na łamach Gazety Wyborczej. On z kolei wynalazł brytyjskiego komentatora, którego rozśmieszają demonstracje ludzi domagających się prawdy o tragedii smoleńskiej, a w szczególności Jarosław Kaczyński. Do tego stopnia go to bawi, że pyta sarkastycznie Michnika, czy Kaczyński nie jest aby agentem wpływów rosyjskich służb specjalnych. Szkoda, że Michnik nie przepytał dokładniej brytyjskiego komentatora o jego odczucia. Mógłby go przecież zagadnąć, co on czuł, gdy polski premier oddawał śledztwo w sprawie największej powojennej tragedii w dziejach polskiego państwa w ręce premiera innego państwa, które może być potencjalnym sprawcą. Czy przeciętnego Brytyjczyka, już nie mówię o „znanym komentatorze”, rozbawiłby fakt, że polski premier wszedł w konszachty z rosyjskim premierem, żeby wspólnie zmarginalizować polskiego prezydenta?

Adam Michnik pisze, że Jarosław Kaczyński ośmiesza Polskę w oczach świata. A co świat pomyślał, gdy polski premier dobrowolnie zrzekł się nie tylko śledztwa, nie tylko przyjął wszystkie rosyjskie sugestie dotyczące procedur, ale trzeba było go niemal siłą ściągać z urlopu, żeby się odniósł do kłamliwego rosyjskiego raportu? Co świat może sądzić o państwie, którego przywódca po hekatombie elity politycznej mówi, że państwo zdało egzamin? Czy świat się wtedy śmieje z Polski, czy raczej jej współczuje? 

Ciekawe, jak zareagował brytyjski komentator, gdy polski premier przyznał otwarcie, że w momencie, w którym ważyły się losy śledztwa, nie miał głowy, żeby o tym myśleć? A tak właśnie usprawiedliwiał się premier Donald Tusk nagabywany w tej kwestii przez rodziny ofiar. Czy brytyjskiego komentatora rozśmieszyłby taki przywódca? Ja przyznam szczerze, że śmiałbym się do rozpuku. Gdybym był Brytyjczykiem.

seaman
O mnie seaman

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka