seaman seaman
2729
BLOG

Premier mądry po sondażu

seaman seaman Polityka Obserwuj notkę 29

Jak przystało na szanujące się oraz demokratyczne państwo prawa, w Polsce tuż po podpisaniu umowy ACTA rozpoczęły się konsultacje społeczne w tej kwestii. Tym samym znowu zaświeciliśmy przykładem w oczy co bardziej  opieszałym demokracjom,  a szczególnie takim, co zwlekają z podpisaniem umowy. Pierwsza konsultacja odbyła się - jakżeby inaczej - w historycznej sali BHP Stoczni Gdańskiej, kolebce naszej demokracji.

Podtrzymanie przez Polskę wysokich standardów demokratycznych zawdzięczamy przede wszystkim premierowi. Donald Tusk niemal natychmiast po podpisaniu umowy dostrzegł niedostateczną wrażliwość społeczną swoich  ministrów i podjął środki zaradcze. A teraz, po tym koniecznym, lecz jakże adekwatnym wstępie, przejdę do rzeczy.

Humorystycznym akcentem awantury o ACTA jest próba przedstawienia premiera jako dobrego władcy otoczonego przez złych zauszników. Donald Tusk zmienił zdanie – obwieszcza tryumfalnie Gazeta Wyborcza, co zdaje się sugerować, że premier poszedł po rozum do głowy. Tymczasem wszystko wskazuje na to, że Tusk raczej odszedł jak niepyszny, po raz kolejny przegoniony od internetu przez opinię publiczną. I jest to klasyczna recydywa, tylko nie mamy pewności, czy wynikająca z ignorancji, czy z premedytacji.

Bo to już drugi raz w ciągu roku rząd Platformy Obywatelskiej próbuje zamachnąć się na wolność w tej przestrzeni. Poprzednia, podobnie chamska próba miała miejsce na początku roku ubiegłego, kiedy dostrzeżono w porę, że rząd chce koncesjonować i cenzurować internet za pomocą ustawy medialnej. Wtedy próbowano poddać sieć kontroli Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji, jednej z najbardziej groteskowych instytucji III RP.

I tak samo uczestniczył w niej w roli głównej minister Zdrojewski. Identycznie jak teraz zapewniał, że nie w głowie mu ograniczanie wolności. Tłumaczył, że chciał dobrze; biadał, że manipulowano opinią publiczną w tej sprawie. A kiedy już wydawało się nam wtedy, że wszystko stracone, to w Senacie zjawił się Donald Tusk na białym koniu, tratując złych senatorów, którzy nie mieli wyjścia i uchwalili poprawkę.

Identyczny scenariusz, ci sami aktorzy, ta sama sztuka. Nawet zakończenie podobne. Tak jak obecnie umowa ACTA, też nie bardzo było wiadomo, skąd tamta ustawa medialna się pojawiła, jakie były jej założenia, z czym to się je. Było cicho i spokojnie, aż tu niczym piorun z jasnego nieba przyszła wieść, że ustawa ma zostać przyjęta w ekspresowym trybie przez Sejm. I wtedy wyklęty lud internetowy powstał, chociaż nie palił wrażych stron jak dzisiaj.

Jednak rok temu również narobiliśmy wystarczająco dużo wrzawy, żeby Tusk, Zdrojewski et consortes wycofali się rakiem, odeszli z kwitkiem od internetu. Wówczas media ogłosiły – internet ocalony! I po takich świeżych doświadczeniach (rok nie prorok) pisze się i mówi w mediach, że premier zmienił zdanie w sprawie ACTA. Ba, dzisiaj sam deklaruje, że będzie zmieniał przepisy „w kierunku bardziej wolnościowym”. Tyle tylko, że po podpisaniu umowy i przyjęciu jej przez Unię Europejską, to premier może sobie zmieniać przepisy we własnej kuchni. Jest jak wilk, który obiecywał owiec nie dusić, gdy mu zęby wypadły.

Można oczywiście zachować się jak Czerwony Kapturek i uwierzyć w intencje wilka przebranego za babcię. Można przyjąć w dobrej wierze, że wilk konsultować się będzie z owcami, ale  pod warunkiem, że zapomnimy, iż owce już w maju ubiegłego roku prosiły wilka, żeby ich nie dusił. Wątpliwości wobec ACTA zgłaszaliśmy na spotkaniach z premierem jeszcze w zeszłym roku – mówi szefowa fundacji Panoptykon, organizacji monitorującej i walczącej z antywolnościowymi formami nadzoru i kontroli państwa. W tym świetle nawet najbardziej zahukany leming nie może mieć wątpliwości co do intencji wilka.

Przyjmując najłagodniejszą wersję dzisiejszej postawy Donalda Tuska w sprawie wolności w internecie, można powiedzieć, że premier jest mądry po szkodzie. Ale jeśli przyjąć taką hipotezę, to z doświadczenia całego roku niezbicie wynika, że co najmniej raz w tej kwestii był głupi przed i po szkodzie. Jednocześnie logika wskazuje, że wcale nie był taki głupi. Przecież nawet głupi człowiek nie pcha łapy tam, gdzie się przed chwilą sparzył. Ale jeśli pcha, to raczej nie z głupoty, lecz z wyrachowania. Ale ten kontekst gorzej o nim świadczy, niż gdyby przyjąć, że jest głupi.

Najbezpieczniej będzie pozostać przy tradycyjnym pojmowaniu mądrości Donalda Tuska. Premier mądry po sondażu. Przed sondażem jest niezłomny.

seaman
O mnie seaman

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka