seaman seaman
3691
BLOG

Jak degradować ludzi honoru. Poradnik kieszonkowy

seaman seaman Polityka Obserwuj notkę 88

Wszystkim wiadomo, że generał Czesław Kiszczak jest obecnie człowiekiem honoru. Nie każdy natomiast pamięta, że szef wszystkich ubeków został nominowany do tego tytułu ze ściśle określonym starszeństwem, jak to normalnie w wojsku. Promotor jego honoru bowiem precyzyjnie określił kryterium – Kiszczak nigdy nie zawiódł jego zaufania po 1989 roku.

Mało kto  wie, że równocześnie z Kiszczakiem zdolności honorowe od Adama Michnika uzyskał generał Wojciech Jaruzelski, który także nie zawiódł pokładanych w nim nadziei po tym przełomowym roku („Pożegnanie z bronią”. Z gen. Czesławem Kiszczakiem i Adamem Michnikiem rozmawiają Agnieszka Kublik i Monika Olejnik, „Gazeta Wyborcza”, 3–4 luty 2001).

Ten przypadek precyzyjnego uporządkowania czyjegoś życia według posiadanego w danym okresie honoru jest bardzo ważny. Nie tylko ze względu na precedens. Możemy bowiem śmiało przyjąć, że to działa w obie strony. Skoro ktoś może w pewnym momencie uzyskać zdolność honorową, to znaczy, że można go także jej pozbawić. Zresztą to akurat wiemy już dawno z kodeksu Boziewicza.

Zatem mamy pewność, że przed tą datą generałowie ci byli z honoru wyzuci, gdyż nie można zostać człowiekiem honorowym, skoro było się takim już przed nominacją – to nielogiczne. A zakładamy przecież, że promotor ludzi honoru kierował się elementarną logiką. I tu dochodzimy do głównego kontekstu mojego wywodu, czyli do żądania degradacji generała Wojciecha Jaruzelskiego.

Otóż pojawiły się takie żądania ze strony organizacji kombatanckich, które nie uznają jego nominacji na człowieka honoru i za nic mają autorytet Michnika. Podobne zdanie co do honoru generała mają inne środowiska, przykładem niech będzie historyk Antoni Dudek. Chociaż jest on sceptyczny wobec skutku społecznego samej degradacji generała, to również uważa, że „Jaruzelski sprzeniewierzył się interesowi narodu polskiego i dopuścił się zdrady stanu”.

Wspomnieć też należy koniecznie wyrok warszawskiego sądu, który skazując kilka dni temu Kiszczaka stwierdził - zapewne ku konsternacji ludzi z biografiami - że popełnił on zbrodnię komunistyczną i brał udział w związku przestępczym o charakterze zbrojnym, który nielegalnie wprowadził w Polsce stan wojenny. A nie da się przecież ukryć, że na czele tej uzbrojonej po zęby szajki stał generał Jaruzelski. Dobrali się ci ludzie honoru jak w korcu maku, nie można powiedzieć.

Ale jak w takim razie tolerować ich generalskie lampasy, apanaże, że już nie wspomnę o honorze – czy można członków grupy przestępczej uznawać za ludzi honoru?! Owszem, jest precedens w sycylijskim obyczaju, gdzie w ten sposób tytułowano członków lokalnej mafii, ale nie sądzę, żeby obrońcy generałów chcieli się na ten przypadek powołać. Zatem jeśli wyrok utrzyma się w apelacji, to mamy poważny klops moralno-polityczny.

Postanowiłem jakoś temu zaradzić, żeby – jak to mówią starzy górale – wilk był syty i owca cała. Chodzi rzecz jasna o to, że środowisko admiratorów obu zasłużonych totalniaków podniesie wielki lament z powodu ewentualnej degradacji, już zresztą słychać głosy o upokorzeniu, zemście oraz politycznym wykorzystywaniu. W tym celu pragnę wykorzystać właśnie ten precedens mianowania na człowieka honoru z określonym starszeństwem. Analogicznie można przecież kogoś pozbawić honoru na jakiś ściśle określony czas, czyli w przypadku żołnierza – zdegradować.

Należy zatem tylko ustalić ramy czasowe degradacji. W przypadku generała Jaruzelskiego proponuję koniec wojny, rok 1945. Miał wtedy zaledwie 22 lata, w kwietniu został mianowany porucznikiem. Uznajmy jego zasługę wojenną, w której wyniku doszedł do tego stopnia. W końcu był bardzo młodym człowiekiem, nie mógł wiedzieć, co za ustrój nam szykują Wasilewska z Zawadzkim i resztą tamtej bandy.

Ja wprawdzie nie zostałem poddany nawet w przybliżeniu tak ciężkiej próbie jaką jest wojna, ale dobrze pamiętam swoje zachowania 20-latka w różnych sytuacjach. Na samo wspomnienie robi mi się na przemian zimno i gorąco. Nikt nie mógł wtedy wiedzieć, że armia w Sielcach nad Oką stanie się zalążkiem ludobójczej zarazy. Chciał wyrwać się z zesłania, poszedł tam, gdzie była na to szansa, tam mu dali broń. Poszedł na wojnę.

Mamy zatem umowny okres honorowej niewinności porucznika Jaruzelskiego do maja 1945 roku. Potem jest długa smuta zupacko-komunistyczno-agenturalna aż do roku 1989. Są to czasy masowych mordów politycznych, błędów i wypaczeń przekładanych krwawym tłumieniem wolnościowych zrywów narodu. Honoru tu nie było za grosz, tylko służalczość wobec sowieckich mocodawców i kariera po trupach.

Potem wkraczamy w lata po 1989 roku, kiedy w wyniku umowy okrągłego stołu generał zostaje prezydentem, wchodzi w wielką komitywę z ze swoimi obecnymi admiratorami, którzy na powrót nadają mu zdolności honorowe. Prawdopodobnie tylko za to, że ich nie pozabijał w swoim czasie, chociaż mógł. Ludzkie panisko. Nazwijmy ten okres czasem honoru koncesjonowanego.

Wymyślony przeze mnie kompromis polega na tym, żeby generała zdegradować do stopnia porucznika, czyli powrócić do stanu z kwietnia 1945 roku. Natomiast sporny okres po 1989 roku można uznać za czas neutralny. Oni niech tytułują go generałem porucznikiem, a my porucznikiem generałem. Pewne trudności może mieć Bronisław Komorowski, który musi zdecydować, czy można do Rady Bezpieczeństwa Narodowego zapraszać marnego poruczniczynę.

Oczywiście, ja zdaję sobie sprawę, że mój pomysł na Jaruzelskiego jako człowieka honoru z ważnością tylko do roku 1945 jest bardzo postmodernistyczny i relatywistyczny. Ma jednak wielką zaletę, bo przecież nie mogą przeciwko niemu protestować ci, którzy wprowadzili pojęcie człowieka honoru ze starszeństwem od 1989 roku. Ja tylko powielam ten uniwersalny wzór.

Rzecz jasna, każdy przypadek trzeba rozpatrywać oddzielnie, żeby żadnego delikwenta nie skrzywdzić niezasłużoną degradacją. Problem powstaje na przykład przy następnej kandydaturze do degradacji, czyli generale Kiszczaku. Niestety, o ile mamy wiele informacji o nim z czasu honoru koncesjonowanego po 1989, to brak jest jakichkolwiek danych o jego honorowej niewinności sprzed nominacji.

Oto bowiem czytam, że osiemnastoletni robotnik przymusowy Czesław Kiszczak  „w 1945 roku, gdy Armia Czerwona wkracza do Wiednia, zgłasza się do siedziby komórki komunistycznej partii Austrii(...)Dokument wystawiony przez austriackich komunistów wystarczył, by Kiszczaka przyjęto do PPR. Wstąpił do partii niemal od razu po powrocie do kraju, w maju 1945 r”.

Czyli jeszcze przed wstąpieniem do wojska Kiszczak sam pozbawił się zdolności honorowych! Jak go zatem potraktować? Przecież nie można generała broni zdegradować na robotnika przymusowego. Żeby chociaż był ciut młodszy. Sprawa do przemyślenia...

 

seaman
O mnie seaman

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka