seaman seaman
3596
BLOG

Kondominium, czyli ogólna teoria fasadowości

seaman seaman Polityka Obserwuj notkę 77

Spróbujmy raz popuścić wodze fantazji i oczami wyobraźni ujrzeć zdarzenie, które do tej pory nie miało precedensu w dziejach. Ot, choćby samolot LOT-u na trasie z Ameryki do Polski, w którym zaraz po starcie zawodzi hydrauliczny system wypuszczania podwozia, a jednocześnie nie działa również system awaryjny tegoż mechanizmu.

W firmie Boeing, która wyprodukowała ten cud techniki, podobny numer nie zdarzył się od początku istnienia tej zacnej fabryki latających wehikułów. Przypadek aż się prosi o wpisanie do księgi Guiness`a. I to na poczesnym miejscu. Samolot w końcu przylatuje do Warszawy i mamy kolejny cud nad Wisłą, bo ląduje bez podwozia i bez szwanku dla pasażerów. Nie licząc uszczerbku na zdrowiu psychicznym i zaufaniu do naszego narodowego przewoźnika.

A teraz wytężmy wyobraźnię do granic ludzkich możliwości i wyimaginujcie sobie, że Jarosław Kaczyński, komentując to wydarzenie, oświadczyłby z dumą, iż nie ma w tym nic ze szczęśliwego przypadku - „zadziałał system, skuteczny system”. W domyśle – sprawdziło się państwo. I jeszcze by dodał, że polskie linie lotnicze  świetnie się spisały. Czyli fakt, że w samolocie będącym od lat w eksploatacji u polskiego przewoźnika zdarzyła się bezprecedensowa w dziejach awaria, że życie grubo ponad dwustu pasażerów zawisło wyłącznie na drgnięciu ręki jednego człowieka, na kondycji kapitana, świadczy o sprawności polskiego państwa.

Zdajecie sobie sprawę, co to by się działo, gdyby Kaczyński to naprawdę powiedział?! Kuba Wojewódzki pewnie posmarkałby się ze śmiechu na swoją telewizyjną kanapę. Profesor Sadurski wysmażyłby elaborat z pogranicza filozofii prawa i psychologii polityki na temat istoty i przypadłości zjawisk. Monika Olejnik postawiłaby z dziesięć kolejnych „Kropek nad i” oraz znaków zapytania pod adresem nieodpowiedzialności opozycji. Redaktor Lis zwołuje na żywo konsylium specjalistów od poczytalności prezesa PiS. To tylko kilka przykładowych reakcji. Ale z całą pewnością prorządowo-postępowa Polska ze śmiechu by się kulała.

A przecież te słowa zostały naprawdę wypowiedziane i to na poważnie, tyle że nie przez Kaczyńskiego, lecz przez obecnie urzędującego prezydenta III RP. „To nie, że udało się, to zadziałał system - skuteczny system, zadziałały w pełni procedury; świetnie zadziałali i sprawdzili się ludzie” - powiedział Bronisław Komorowski. Naprawdę tak powiedział, że zdjęcia z tego wydarzenia pozna cały świat i to będzie świetna reklama dla Polski.

I żadne profesjonalne medium nie wybuchnęło śmiechem, nie zakpiło, nawet nie zażartowało. Nikt z dziennikarzy koncesjonowanych dostępem do prezydenta nie zagadnął go nawet aluzyjnie o infantylizm tej wypowiedzi, nie zarzucił mu płycizny umysłowej, już nie wspominając o ewidentnej niedorzeczności takiego poglądu. Skończyło się na zdawkowych informacjach o podziękowaniu prezydenta dla ludzi biorących udział w zdarzeniu.

Fundamentalna różnica w ocenie poglądów w zależności od autora wypowiedzi jest istotą tej szczególnej względności opinii, która dzisiaj dominuje w polskich mediach i w polityce. Ta sama kwestia w różnych ustach może być kłamliwym przeinaczeniem, genialnym pomysłem, bzdurnym argumentem, oczywistym idiotyzmem, przenikliwą diagnozą lub zwyczajną głupotą. Tak to działa w państwie kolonialnym; w ten sposób w PRL-u odnoszono się do kwestii  sojuszu i przyjaźni z bohaterskim narodem radzieckim.

Kilkanaście miesięcy temu przez kraj przetoczyła się burza z powodu wywiadu Kaczyńskiego dla Gazety Polskiej. Padły tam słowa o Polsce jako rosyjsko-niemieckim kondominium. Zawrzało zwłaszcza w środowiskach znanych z umiłowania niezależności narodowej, takich jak postkomuniści z SLD, światowcy z PO oraz chłopi z ulicy Wiejskiej w Warszawie. W proteście przeciwko nienawistnemu kondominium zwołali wtedy nawet konferencje prasową.

Polacy mogą czuć się nieswojo, gdy lider opozycji w tak bezpodstawnych słowach określa stosunki Polski z Rosją i Niemcami” – wołał w patriotycznym uniesieniu patriota Napieralski z SLD. „Zastopujcie proces obrażania Polaków” – wzywał żarliwy narodowiec Halicki z PO. „Takie deklaracje nie są zgodne z polską racją stanu” – oburzał się państwowiec Grzeszczak z kryształowo państwowotwórczego PSL. Tak to wtedy było z tym kondominium, że na samo określenie pieniły się patriotyczne charaktery.

Wedle znanej mi definicji kondominium nazywamy terytorium administrowane przez jedno lub więcej państw. A dzisiaj mamy tak, że polski rząd z partii obywatelskiej proponuje oddanie kontroli nad polskim budżetem Niemcom. Z drugiej strony, żeby dopełnić definicji, ten sam polski rząd wcześniej wynegocjował takie warunki na dostawy i ceny na podstawowy surowiec dla energetyki, że Rosja może zdemolować polski budżet w każdej chwili.

A przecież to wiedzą nawet tubylcy z Papui, że kto dysponuje muszelkami kauri, ten sprawuje władzę. Rządzi dysponent-dystrybutor kasy. Tymczasem dzisiaj nikt ze wspomnianych powyżej hałaśliwych obrońców  suwerenności nie zająknął się o kondominium.   Jeśli zatem obecna sytuacja Polski nie spełnia kryteriów kondominium, to co nim jest?

seaman
O mnie seaman

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka