seaman seaman
3647
BLOG

Nasz kieszonkowy cesarz Kaligula

seaman seaman Polityka Obserwuj notkę 49

Przewodniczący Klubu Parlamentarnego Platformy Obywatelskiej znacznie pocieszył zwolenników swojego ugrupowania oznajmiając, iż w partii jest  „świadomość, że nie wygramy wyborów wyłącznie głosami naszych członków”.  Skwapliwość, z jaką zapewnił o tym fakcie Tomasz Tomczykiewicz, świadczy dobitnie, że w tej żywotnej kwestii opinie wśród elektoratu lub członków jego partii były różne. Niestety, Tomczykiewicz nie ujawnił, w której z tych grup panowało przekonanie, że wybory można wygrać wyłącznie głosami samych członków. Zresztą dla mnie jest dopuszczalna także trzecia opcja, a mianowicie to sam szef klubu Platformy całkiem serio liczył na takie rozstrzygnięcie wyborów, ale po kolejnej burzy w swoim mózgu tę strategię wykluczył.

W tym momencie, jeśli mam nie popaść w ton czysto kabaretowy, nie można się nie zająć wyborami personalnymi Donalda Tuska. Bo Tomasz Tomczykiewicz na stanowisku szefa klubu parlamentarnego partii rządzącej to przecież wynalazek Donalda Tuska. Mało tego, premier ma już patent na podobne pomysły i doszedł do niezwykłej biegłości, że nikt mu nie jest w stanie zagrozić w tej dziedzinie.

Zauważyłem nawet pewną prawidłowość w tym procederze personalnym szefa partii rządzącej – działa on na zasadzie kontrapunktu. Każdy zapewne ma w pamięci spiżowy wizerunek byłego szefa klubu Platformy Zbigniewa Chlebowskiego, jeszcze z czasów sprzed afery hazardowej. W każdym wystąpieniu publicznym ten człowiek ociekał wręcz państwowotwórczą troską i umiłowaniem legalizmu. Dopiero gdy udowodniono mu potajemne konszachty ze skazanym za korupcję szemranym kolesiem; gdy stanął przed kamerami w kałuży wypocin własnego strachu, dopiero wtedy przekonaliśmy się, że faworyt premiera nosił po prostu maskę państwowca.

Kontrapunkt w sztuce polega na przeciwstawieniu przesłaniu dzieła jakiegoś skrajnie odmiennego wątku, który jednak paradoksalnie podkreśla główną narrację. Proceder personalnych wyborów Donalda Tuska jest analogiczny w tym sensie, że do różnych funkcji i stanowisk desygnuje on ludzi niezbornych w sposób tak widoczny i oczywisty, że wywołuje to odruch niewiary w ich niekompetencję.

Sam się nieraz przyłapałem na podobnie mimowolnych reakcjach. Szczególnie zapadł mi w pamięć ubiegłoroczny przypadek Bronisława Komorowskiego dziękującego miastu Oborniki Śląskie, że pozwoliło mu  się tam urodzić: -  „Dziś dziękuję także Obornikom Śląskim, w których dane mi było przyjść na świat i stąd rozpocząć moje życie”.  Jak można zareagować na takie dictum, gdy ma się świadomość, że delikwent jest od dwudziestu lat osobą publiczną, a w polityce na bardzo wysokim szczeblu?

Pamiętam doskonale, że wówczas, w pierwszej chwili po usłyszeniu tych jego słów pomyślałem sobie, że to niemożliwe; że to tylko przypadkowa niezręczność w formułowaniu myśli; że przecież Tusk nie mógłby proponować na głowę państwa człowieka, jeśli jego poziom umysłowy jest adekwatny do wysławiania się. Oczywiście zreflektowałem się natychmiast – jak najbardziej może to zrobić Donald Tusk - bo to przecież była kolejna z długiej serii wpadek Komorowskiego i była także pewność co do jego intelektualnej marności. Ale właśnie w ten sposób działa ta metoda – im bardziej nieadekwatny i niewiarygodny jest kandydat, tym trudniej jest tę oczywistość zaakceptować.

We wspomnianym na początku wywiadzie Tomasz Tomczykiewicz przekonuje, że w tych wyborach każdy wynik się może zdarzyć, a już w następnym zdaniu, że on jest pewny wygranej swojej partii. Obecny szef klubu parlamentarnego PO jest niewątpliwie reprezentatywnym przykładem przedziwnych kryteriów rekomendacji przez obecnego premiera na najwyższe stanowiska w  państwie. I nie ma znaczenia fakt, że jedno z najpopularniejszych mediów informacyjnych popierających Platformę zrobiło sobie komiczne dżingle z wypowiedzi jego faworyta w swoich audycjach.

Podobnie było w przypadku desygnowania Lecha Wałęsy do rady europejskich mędrców, która to rekomendacja wzbudziła co prawda powszechną wesołość w narodzie, ale premier udowodnił, że może uczynić mędrcem każdego. Ktoś porównał ten proceder do zabaw rzymskich cesarzy, które opisywali starożytni historycy. W każdym razie, jeśli chodzi o nominacje personalne, Donald Tusk niczym Kaligula może wszystko i wykorzystuje te możliwości bardzo spektakularnie. Z tą tylko różnicą, że nasz premier nie przepada za końmi, o ile mi wiadomo.

Ale przecież nikt na poważnie nie porówna premiera Tuska do cesarza Kaliguli, a nawet sobie czegoś takiego nie pomyśli. I to jest istota działania kontrapunktu w postpolityce personalnej premiera.

http://www.wprost.pl/ar/262821/Tomczykiewicz-koalicja-trzech-partii-bylaby-piekielnie-trudna/

seaman
O mnie seaman

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka