seaman seaman
1188
BLOG

Radykalnie neutralne ciało państwowca

seaman seaman Polityka Obserwuj notkę 17

Jednym z najbardziej żenujących przedstawień na naszej scenie politycznej jest tak zwane zawieszanie przynależności partyjnej przez polityka wybranego na stanowisko państwowe. Uroczyste deklarowanie niezależności przez delikwenta, który dopiero co głosami partyjnych kolegów został wybrany na urząd, jest klasyczną mową do ciemnego luda. Rzecz jasna nie mam nic przeciwko neutralności w samej praktyce sprawowania funkcji, którą adept wypełni wedle swojego uznania i woli.

W rzeczywistości partyjnej demokracji szanse na wybór prawdziwie neutralnego, a nie jedynie deklarującego neutralność państwowca są raczej nikłe, a w zasadzie prawie żadne. W partyjnej sieczkarni parlamentu czy w samym ugrupowaniu delikwent musi się opowiedzieć po stronie opcji, która go wypromowała, jeśli po tej stronie jest większość.

Czasami lawiruje, jeśli faktycznie poważnie traktuje deklarację neutralności, ale nie trwa to długo. Wcześniej czy później zostaje postawiony do pionu przez swojego politycznego dobrodzieja i zmuszony jest wybierać pomiędzy neutralnością a lojalnością partyjną. Młyn partyjnego interesu kruszy charaktery powoli, lecz nieubłaganie i nie zmienia tego fakt, że zdarzają się chwalebne wyjątki. Jednak jedno jest pewne – neutralność wobec politycznych rozgrywek nie polega na braku politycznych poglądów.

Premier Donald Tusk ostatnio miał napad konstytucyjnej troski o państwo i wyraził niesmak z powodu zaangażowania Zyty Gilowskiej po stronie PiS. Premier oznajmił nam, że nie jest to zgodne z duchem konstytucji oraz jego wyobrażeniem państwowca. Jak podkreślił, takie zaangażowanie w kampanie członka RPP jest niezgodne z jego wyobrażeniem o tym, jak powinni zachowywać się tzw. państwowcy.

Zabawnym momentem jest oczywiście to, że państwowotwórczą troskę o działalność opozycji wyraża szef rządu, który otoczył się ludźmi w rodzaju Zbycha i Mira; którego ugrupowanie zawłaszczyło konstytucyjnie niezależne publiczne media; wreszcie totalnie sfałszowało konstytucyjne wybory w Wałbrzychu.

 Patrząc ze strony formalnej i dobrych obyczajów, jest rzeczą co najmniej dwuznaczną, że partia opozycyjna uważa, że jej frontmanem, frontmenką - w sporze pomiędzy partiami, jest osoba, która powinna reprezentować radykalnie neutralne ciało, radykalnie neutralną instytucję, jaką powinna być Rada Polityki Pieniężnej - powiedział Tusk w piątek na konferencji prasowej.

Jednak najciekawszym wnioskiem wynikającym z takiej, a nie innej postawy premiera w tej sprawie jest, że zakłada on tym samym, że nie można być neutralnym państwowcem w przypadku, gdy popiera się konkretną opcję polityczną. Można bowiem śmiało założyć, że premier z równą ochotą potępiłby Gilowską, gdyby wyraziła uznanie dla jakiejkolwiek innej partii opozycyjnej. Zapewne też Tusk byłby równie zniesmaczony, gdyby Gilowska skrytykowała jego partię. Zatem nie ma wątpliwości, że dla Donalda Tuska neutralnym państwowcem może być jedynie człowiek z jego nadania.

Ten sposób oceniania konstytucyjności zachowań polityków jest znany skądinąd, a mianowicie z niezbyt odległej historii, a najbardziej jaskrawym przykładem jest pewien francuski król, który samego siebie utożsamiał z państwem. Nie chcę już nawet wspominać o współczesnych dyktatorach i tym podobnych obwiesiach politycznych, którym neutralność także kojarzyła się wyłącznie z poparciem dla siebie. Twierdząc, że osoba, która została dokooptowana do Rady Polityki Pieniężnej w wyniku politycznego wyboru, nie ma prawa wyrażać własnych politycznych poglądów, Tusk umocnił swoją reputację krętacza.

Inną rzeczą w wypowiedzi premiera, a godną zwrócenia uwagi jest fakt, że nie rozróżnia on deklarowanych poglądów Gilowskiej od konstytucyjnej neutralności RPP. A przecież ta neutralność nie polega na tym, że w skład RPP wchodzą apolityczni fachowcy, lecz na formalnym uniezależnieniu ich od partyjnych mocodawców. Bez względu na deklarowane poglądy Gilowska (i każdy inny członek RPP) będzie w swoich decyzjach na tyle neutralna, na ile zechce.

Tuskowi zapewne nie mieści się chyba w głowie, że można działać dla dobra państwa i nie popierać polityki jego rządu. On naprawdę utożsamia dobro państwa z dobrem własnego ugrupowania. I to jest paradoksalnie dowód anachroniczności poglądów i upartyjnienia mentalności premiera.

W naszej demokracji mamy wiele przedziwnych rozwiązań, które z wymogiem neutralności niewiele mają wspólnego. Przykładem jest sam premier, który łączy funkcję posła, stanowisko szefa rządu i przewodniczącego rządzącej partii. Jeśli dodamy do tego wpływ na Prokuraturę Generalną poprzez większość partyjną w parlamencie i na policję z racji podległości urzędowej, to mamy doskonały przykład połączenia w jednym ręku władzy ustawodawczej, wykonawczej i wymiaru sprawiedliwości. Nie jest to oczywiście żaden ewenement we współczesnym świecie, ale na pewno problem poważniejszy niż kwestia politycznych poglądów wyrażanych przez ludzi wybranych przez gremia polityczne.

A z drugiej strony tego medalu neutralności przecież jest cały rząd, który jako najwyższy organ władzy wykonawczej w państwie powinien wręcz świecić neutralnością wobec partyjnych rozgrywek. Weźmy pierwszego z brzegu ministra, choćby Rostowskiego od finansów, żeby analogia była pełna. Czy człowiek, który startuje w wyborach z listy partii rządzącej i jest jednocześnie ministrem finansów w rządzie kierowanym przez tę partię, może być neutralnym państwowcem? W dodatku bez żenady głosi swoje poglądy polityczne i publicznie zwalcza opozycyjne poglądy. Według kryterium Donalda Tuska w żadnym wypadku nie można Rostowskiego uznać za państwowca. Ale przypadku swojego ministra premier oczywiście nie poddał analizie.

W kontekście Zyty Gilowskiej spostponowanej w tak egzaltowany sposób przez państwowca Tuska, przypomniał mi się pewien epizod, który świetnie oddaje jego państwowotwórczą postawę. W sierpniu 2009 śp. Maciej Płażyński wyjaśniał, dlaczego opuścił Platformę: - Platforma Obywatelska była obywatelska na początku, a dzisiaj to jest nic nieznaczący przymiotnik.Pamiętam dobrze, jak Donald Tusk, opuszczając Unię Wolności, mówił: zakładamy Platformę po to, żeby nikt z Warszawy nie ustalał nam list wyborczych. I co dzisiaj robi? Siedzi w Warszawie i ustala te listy.

A dzisiaj ma jeszcze dodatkowe zajęcie – siedzi w Warszawie i ustala kto jest państwowcem.

seaman
O mnie seaman

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka