seaman seaman
1270
BLOG

Tolerancja przedwyborcza i powyborcza

seaman seaman Polityka Obserwuj notkę 52

Wszystko niby sprzyja, żeby partnerzy wszelkiej płci, maści, upodobań i predyspozycji mogli w Polsce zalegalizować swoje związki. Rządzi u nas Platforma Obywatelska, której dwie trzecie wyborców popiera związki partnerskie. Szefem rządu jest Donald Tusk, który - jak sam twierdzi - nie ma w sobie homofobii za grosz.

Mało tego, według badań podobno aż ponad połowa Polaków jest za taką ustawą, a jeszcze osiem lat temu było odwrotnie – ponad połowa była przeciwko. Ale to wszystko jeszcze nic wobec faktu, że nawet partia opozycyjna SLD jest nie tylko za legalizacją tych związków, ale sama projekt ustawy wymyśliła i złożyła w Sejmie. Zatem nie ma najmniejszego problemu na drodze ustawodawczej.

Gazeta Wyborcza również popiera ustawę, czyli Czerska locuta causa finita – jak mawiali starożytni Włosi. Większość krajów europejskich już takie rozwiązania u siebie wprowadziła. Nic nie pozostało Platformie, jak tylko forsować ustawę jak najszybciej i tylko patrzeć jak rosną słupki sondażowe. Przecież lepszych warunków do przeprowadzenia takiej regulacji już być nie może, bardziej sprzyjającego momentu miłośnicy tolerancji w partii obywatelskiej już nie będą mieli. I tu wszystkich zawstydził jak zwykle nieszablonowo myślący premier Tusk i błysnął niezwykle oryginalnym pomysłem. W proroczym natchnieniu przewidział jeszcze lepszy moment!   Wydaje się, że po wyborach będzie znakomity moment, żeby do tego tematu wrócić - oznajmił szef rządu.

Czy to nie jest cecha męża stanu właśnie, że wbrew przeciętniakom, co to widzą wszystko osobno, on wylatuje ponad poziomy i widzi wszystko w szerszym kontekście? Niestety, premier nie ujawnił, czemu po wyborach koniunktura dla partnerskich związków będzie jeszcze znakomitsza niż teraz. Zresztą trudno się dziwić, bo zaraz konkurencja by podchwyciła, a przecież nie po to się nagłowił, żeby inni zbierali owoce. Niektórzy zawistnicy twierdzą co prawda, że jemu chodzi o kontekst wyborczy, ale przecież wybory też są w końcu dla ludzi.

Trochę się nad tym również pogłowiłem i doszedłem do wniosku, że rozwiązanie kryje się we frazie premiera, w której skomentował własną tolerancję: - Sam w sobie nie mam za grosz tolerancji wobec homofobów, również we własnej partii.  Donald Tusk po prostu przewiduje, że po wyborach będzie miał jeszcze mniej tolerancji wobec homofobów niż ma teraz i dlatego uważa termin powyborczy za jeszcze znakomitszy niż  przedwyborczy. A skoro teraz nie ma tolerancji nawet za grosz (dla porządku nazwijmy ten stan „tolerancją przedwyborczą”), to elementarna logika mówi, po wyborach będzie miał wobec homofobii tolerancję nawet ujemną(„powyborczą”).

I wtedy – zapewne kalkuluje sobie premier - nastąpi kulminacja sprzyjających warunków: w parlamencie będzie jeszcze większa większość dla wszelkich związków, nawet wielopłciowych; on sam osiągnie optymalny stan tolerancji ujemnej w pobliżu zera bezwzględnego; zaś deficyt budżetowy państwa również osiągnie takie dno, że Polakom nie w głowie będzie ich płeć ani pokrewne pojęcia. Wtedy będzie można wprowadzić wszystko, co dusza zapragnie, nie tylko związki jednopłciowe. Moim zdaniem taką wizję ma premier.

Owszem, może się komuś wydawać, że insynuując premierowi Tuskowi wyznawanie tolerancji przedwyborczej i powyborczej, kwestionuję jego powszechnie znaną prostolinijność. Jednak pamiętajmy, że w swoim czasie premier nie zadał kłamu jednemu ze swoich ulubionych ministrów, gdy ten powiedział, że kampania wyborcza rządzi się swoimi prawami. Czyli zgodził się ze słowami ministra Aleksandra Grada, który jako pierwszy ujawnił publicznie tę fundamentalną prawdę w polityce. A skoro jest to zasada fundamentalna, to chyba my wszyscy zgodzimy się, że podlega jej również tolerancja Donalda Tuska.

Teraz premier jest w stanie tolerancji przedwyborczej, której pierwszą ofiarą padł poseł Węgrzyn. Tusk zapowiada, że jeszcze bardziej znakomicie postara się po wyborach. Ja jednak w tej kalkulacji widzę bardzo poważny plus ujemny dla ustawy o związkach partnerskich – kiedy premier przechodzi okres tolerancji powyborczej, cierpi na bardzo silną amnezję. Nie jest wówczas zdolny do żadnych ruchów ustawodawczych. A potem znowu są wybory...

http://wyborcza.pl/1,75248,9703966,Kidawa_Blonska_o_Dzieciole_i_zwiazkach_partnerskich.html#ixzz1O1xHokMZ

seaman
O mnie seaman

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka