seaman seaman
4139
BLOG

Bloger Kaczyński - strzał w dziesiątkę

seaman seaman Polityka Obserwuj notkę 130

Torpeda weszła w sam środek celu, wybuchając z pożądanym hukiem. Albo lepiej jeszcze – biorąc pod uwagę nieodłączny przecież od polityki kontekst propagandowy – trafiła dokładnie w target. A jeśli chodzi o huk, to przekroczył najśmielsze oczekiwania. Konfuzja jest wielka i Ministerstwo Prawdy nie wie, gdzie ręce włożyć. Niektórych zabolało jak diabli.

W Gazecie Wyborczej trwa gorączkowa egzegeza historii obcowania Jarosława Kaczyńskiego z internetem. Ba, egzegeza jest bogato ilustrowana zdjęciami delikwenta. Jeśli przyjąć za słuszną dewizę Winstona Churchilla – „dobrze czy źle, niech o mnie mówią, byle po nazwisku” – Kaczyński odniósł oszałamiający sukces. Jego adwersarze na gwałt doszukują się w tym posunięciu sprzeczności, przeniewierstwa, niekonsekwencji. Już to samo świadczy o doniosłości tego kroku – skruszony i złamany został mit o niekompatybilności prezesa PiS z nowoczesnymi mediami.

Tym bardziej że świeżo upieczony bloger odpowiedział na niektóre komentarze, a styl odpowiedzi i werwa polemiczna świadczą, że zrobił to osobiście. Dwa wpisy, ponad 2300 komentarzy, blisko 200 tysięcy wejść. Tych cyfr nie trzeba komentować, mówią same za siebie. Bezradny redaktor Gadomski zarzuca blogerowi Kaczyńskiemu etatyzm, ale ten zarzut po trzech latach rządu Tuska brzmi nieprzekonująco chyba nawet dla samego autora.

Były premier tym samym zajął i na razie na zasadzie wyłączności okupuje bardzo ważny obszar kształtowania opinii publicznej. Z kilku adwersarzy wielkiego sporu światopoglądowego i politycznego, jaki toczy się w Polsce, z tej superligi politycznej, on jako pierwszy i jedyny założył własny blog – niewątpliwie najnowocześniejszy i jednocześnie najpopularniejszy instrument wyrażania i konfrontowania opinii publicznej.

W sensie politycznym ten fakt jest dla szefa PiS nie do przecenienia, bo każdy po nim będzie już tylko jego naśladowcą. Stąd bierze się konfuzja i pomieszanie we wrażych szeregach przeciwników – delikwent wykpiwany za rzekomą staroświeckość i nieprzystosowanie do nowych czasów wyprzedził wszystkich konkurentów. Ba, pobił na głowę. 

Tym gorzej dla apologetów III RP, w tym samym czasie triumfu Kaczyńskiego, ich faworyt premier Donald Tusk obrażony na niewdzięczny naród zniknął jak sen jakiś złoty, ulotnił się jak kamfora i nie daje znaku życia. Nie wiadomo czy przeżywa, knuje, czy topi żale? To zresztą byłoby jeszcze pół biedy, bo do długich absencji Tuska w chwilach kłopotliwych dla jego rządu lub ugrupowania jesteśmy przyzwyczajeni. Problem w tym, że gdy PiS jest na fali, gdy wypaliło się paliwo antypisowskie, Platforma nie ma nic do zaproponowania.

Marszałek Schetyna siłą rzeczy zastępujący  „znikniętego”  szefa mamrocze te same, wyświechtane kompletnie hasła.  „Jak ktoś deklaruje w gazecie, że już nie będzie głosował na Platformę Obywatelską, to niech w drugim zdaniu powie, na kogo w takim razie będzie głosował w zamian. Na PiS? Na kogoś innego? W ogóle nie będzie głosował?” .

Trzeba naprawdę daleko odlecieć od rzeczywistości, tam gdzie nie tylko wzrok, ale i rozum nie sięga, żeby nie wyobrażać sobie innego wyjścia dla wyborcy niż głosowanie na Platformę. Trudno o bardziej żałosne remedium na odbudowanie zaufania wśród wyborców i trudno o bardziej dobitny dowód na bezradność partii Tuska. Po trzech latach rządzenia premier i jego kompani nie mają żadnego argumentu na obronę swoich racji oprócz kompletnie zdartego straszaka pisowskiego.

Ale nie tylko w rządzie i w prorządowych mediach czuć konfuzję z powodu debiutu prezesa PiS na blogu. Europoseł Marek Migalski aż zachłysnął się własną żółcią komentując pierwszą notkę nowego blogera. Po drugiej poczuł się w obowiązku wytłumaczyć publiczności po raz kolejny(to jakiś rytuał już się robi!), dlaczego musi krytykować Jarosława Kaczyńskiego. Wysmażył w tym celu cały elaborat. To jest ciekawa historia z tym Migalskim, bo on w ten sposób mimowolnie pokazuje, jaka jest zasadnicza różnica pomiędzy nim, atakującym Kaczyńskiego i atakowanym przez niego Kaczyńskim. Dlaczego bowiem Migalski musi i potrzebuje atakować Kaczyńskiego, a ten nie potrzebuje mu atakiem odpowiadać? – oto jest pytanie!

Bo taka jest różnica między nimi – przepastna niczym studzienna głębia – inna liga, format i kaliber człowieka oraz polityka. Różnica klasy, żeby się streszczać.  Prawdę mówiąc, mam nieodparte wrażenie, że bloger Migalski mocno schlebia samemu sobie pisząc, że atakuje Kaczyńskiego.  Jego proceder bowiem można porównać co najwyżej do przysłowiowej sytuacji, kiedy psy szczekają, a karawana idzie dalej. A w tym kontekście europoseł Migalski nie idzie w karawanie. Bynajmniej nie idzie...

http://wyborcza.pl/1,75248,9147385,Jak_Jaroslaw_Kaczynski_internet_oswajal,,ga.html

http://wyborcza.pl/1,90913,9150848,Kaczynski_bloger_etatysta.html

http://wyborcza.pl/1,75248,9151271,_Jesli_nie_na_PO__to_na_kogo_zaglosujecie__Na_PiS__.html

seaman
O mnie seaman

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka