seaman seaman
88
BLOG

Długa droga z Nicei do Biłgoraja

seaman seaman Polityka Obserwuj notkę 18

Od kiedy się dowiedziałem, że prezydent Komorowski nawet w sprawach najwyższej wagi państwowej, jak choćby bezpieczeństwo narodowe, opiera się na Wikipedii, postanowiłem również zaczerpnąć z tej krynicy. Tamże właśnie natknąłem się na prześmieszne i jednocześnie symptomatyczne, a nawet wręcz znamienne zdanie na temat Jana Marii Rokity w kontekście komisji Rywina.

Brzmi ono następująco:  Od czasu komisji nastąpił wzrost popularności Jana Rokity, co zbiegło się ze wzrostem notowań Platformy Obywatelskiej.  Dobre z tym zbiegiem okoliczności, prawda ? A jeszcze w 2005 roku nikt nie miał wątpliwości, że to dzięki postawie Rokity w tym śledztwie sejmowym Platforma wypłynęła na szeroki przestwór oceanu polityki i stała się partią poważnie pretendującą do władzy. Mnie Rokita dzisiaj ani grzeje, ani ziębi w sensie politycznym, ale wygląda to tak, że usiłuje się tu retuszować historię według sprawdzonego wzoru – kto psuje aktualnie słuszny wizerunek lidera lub partii, ten zostaje zmarginalizowany, a nawet jego zasługi znikają z annałów historii partii.

Ten wstęp wikipedyczny jest mi potrzebny, żeby przypomnieć długą drogę Tuska i jego ugrupowania. W kwietniu 2004 roku zakończyła pracę komisja Rywina, której najbardziej pamiętanym przeze mnie symbolem był udział Jana Marii Rokity. Jego fantastyczne wystąpienia, pełne logiki, fantazji i polemicznej werwy porwały ludzi przed telewizorami i wyprowadziły Platformę Obywatelską na szeroki trakt do władzy. To on wówczas ośmieszył i upokorzył Adama Michnika, czego mu do dzisiaj nie wybaczyło środowisko Gazety Wyborczej i raczej nigdy nie zapomni.

Wcześniej jeszcze Rokita rzucił hasło Nicea albo śmierć, które ustawiło na pewien czas politykę rządu w sprawie UE, a nie zapominajmy, że był to rząd postkomunistów.Co by o Rokicie nie myśleć dzisiaj, on był wtedy twarzą Platformy Obywatelskiej i powiedzmy sobie szczerze: to była twarz, a nie świński ryj; to był polityk, a nie cyngiel do partyjnej posługi.

Jeszcze jakiś czas potem wydawało się, że Platforma przyjmie raczej postawę Rokity, ale Tuskowi atrakcyjniejsza wydała się oferta salonu, czyli specyficznej kultury politycznej, która powstała z kolejnych mutacji, przekształceń i przepoczwarzeń peerelowskiego, komunistycznego establishmentu. Rzecz jasna naturalnym warunkiem poparcia przez salon, a także środowisko ojców założycieli Platformy (patrz: wyznanie generała Czempińskiego), była marginalizacja ludzi, którzy na serio pragnęli naprawy Rzeczpospolitej, to oczywista oczywistość.

A także ludzi, którzy swoim formatem lub wpływami mogli zakłócić „sterowność” partii kierowanej przez Donalda Tuska. Dlatego odsunięto Rokitę, Gilowską, Śpiewaka, Olechowskiego, Piskorskiego, odszedł Płażyński, Religa i wielu innych. W ten sposób partia obywatelska została oczyszczona z wszelkiej obywatelskości oraz merytoryczności i mogła skupić cały potencjał na zdobyciu władzy. Co też mimo poważnych perturbacji z PiS-em Kaczyńskich się w końcu stało i partia Tuska już mogła się skupić na następnym celu, czyli trwaniu przy władzy, co  z powodzeniem czyni do teraz.

Platforma nabrała na pokład różnych dziwnych ludzi, którzy mają tworzyć wszechogarniające spektrum, za to zrezygnowała z jakiegokolwiek programu. Jej lider twierdzi, że polityka to reagowanie na bieżące zdarzenia, ale już nie precyzuje, że reakcja jest wyłącznie piarowska. Wszelkie meritum władzy, czyli reformy, modernizacja , przywództwo społeczne i narodowe - poszło w kąt, dosłownie i w przenośni. Platforma Obywatelska dzisiaj służy wyłącznie Platformie Obywatelskiej, a już na pewno nie naprawie państwa. Państwo sprawne i egzekwujące prawo grozi końcem Platformy, co pokazał Mariusz Kamiński w aferze hazardowej.

Wiano po peerelowskim establishmencie to również niezwykła giętkość moralna Tuska et consortes, którą jeden mój znajomy określa obrazowo - ma kręgosłup moralny jak trzeci gatunek rabarbaru. Również strach przed narodem i brak zaufania do - paradoksalnie wbrew nazwie partii - obywatelskości życia publicznego, to dziedzictwo wniesione w intercyzie zawartej z salonem. Stąd się między innymi wzięła histeria tego środowiska, gdy dziennikarka Joanna Lichocka zadała niewygodne pytanie kandydatowi Platformy na prezydenta.

Nie chce się wierzyć, ale przez ponad dwa lata i osiem miesięcy, do premiera Donalda Tuska i innych czołowych polityków PO nie został dopuszczony żaden dociekliwy dziennikarz. To między innymi dzięki takiemu procederowi prowadzonemu za pomocą sojuszniczych mediów, jak choćby TVN i TDT*,  rząd mógł nic nie robić przez ten cały okres.

Jak długo to może potrwać ? W powieści „Buddenbrokowie” główny bohater, Tomasz Buddenbrok przeżywa apogeum życiowej kariery, gdy zostaje wybrany senatorem. Zamożny, ze starej patrycjuszowskiej rodziny, nie zdaje sobie sprawy, że ten triumf jest początkiem upadku, ponieważ zmieniają się czasy, a on tkwi głęboko w poprzedniej epoce, która właśnie przemija.

Mam takie wrażenie, że rację miał Jarosław Kaczyński mówiąc, że polskie społeczeństwo   po traumie 10 kwietnia jest w trakcie głębokiej przemiany i wydaje mi się, że nie dostrzega tej zmiany Tusk.  I że właśnie w tej chwili, zdawałoby się największego triumfu, zgarnięcia całej dostępnej w demokracji władzy, Platforma zaczęła przyspieszać zjazd po równi pochyłej. Dzisiaj Tuskowi do rządzenia wystarczają Graś, Komorowski, Nowak i Schetyna, którzy w czasach świetności Rokity byli wyrobnikami trzeciego sortu.

Twarzą zaś jest niewątpliwie Janusz Palikot. O ludziach mówi się, że po czterdziestce są odpowiedzialni za swoje twarze, ponieważ już sobie własnym życiem na nie zapracowali. Ponieważ partie starzeją się szybciej niż ludzie, można powiedzieć, że Platforma sobie zasłużyła( no, bo przecież nie zapracowała!)  i jest stuprocentowo odpowiedzialna za swoją wykrzywioną w grymasie złości twarz nihilisty z Biłgoraja.

*TDT - Ta Druga Telewizja

http://pl.wikipedia.org/wiki/Jan_Rokita

seaman
O mnie seaman

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka