seaman seaman
77
BLOG

Wpadliśmy w łapy specjalistów

seaman seaman Polityka Obserwuj notkę 40

I nie chodzi o specjalistów od rządzenia, lecz o wybitnych specjalistów w dziedzinie trwania przy władzy. Wszyscy, którzy się zachwycają lub nawet jedynie kontentują się skądinąd świetnym wynikiem Jarosława Kaczyńskiego, niech przez chwilę rozważą, z kim Kaczyński przegrał. Albo raczej z kim Kaczyński nie wygrał.

A nie wygrał z figurantem wyznaczonym przez premiera Donalda Tuska jako kandydatura zastępcza, człowiekiem nijakim, politykiem bezbarwnym, posłusznym wykonawcą i przysłowiowym już strażnikiem żyrandola. Z politykiem takiego kieszonkowego formatu nie wygrał Jarosław Kaczyński, wiecowy i gabinetowy fighter, z programem i wizją, z charyzmą i energią, gracz niepospolity i – co przyznają przeciwnicy - z jakimś niemal biologicznym instynktem w polityce. Mający za sobą dużą strukturę partyjną, z nowym pomysłem politycznym i w warunkach sprzyjającej mu atmosfery społecznej – i przegrał !

I to jest właściwa miara tego, co stało się wczoraj w Polsce oraz miara tego, co nas czeka, jeśli zechcemy odmienić stan rzeczy. A przecież chcemy. Nie jest ważne, skąd, z jakiej grupy lub warstwy wywodzą się wspomniani w tytule specjaliści, którzy do wygranej figuranta Bronisława Komorowskiego doprowadzili. Może są z okolic Michnika, Urbana, Pacewicza i Cimoszewicza; a może to lwia zasługa piarowców z otoczenia Tuska, Schetyny, Palikota; niewykluczone, że to specjaliści bardzo specjalni w typie Czempińskiego, Dukaczewskiego, Miodowicza czy innego Brochwicza.

Być może, i to chyba najpewniejsze, że stanowią kombinację wszystkich wymienionych powyżej środowisk oraz jeszcze innych niewymienionych przez mnie. Że nie stanowią sformalizowanego układu, lecz rozumieją się w lot, bez konferencji, nasiadówek, setek telefonów i dyskusji. Nieważne. Ważne jest, że osiągają swoje cele z podziwu godną konsekwencją, że otoczyli naród tak gęstą mgłą propagandy, manipulacji, zakłamania i zwyczajnego oszustwa, że dla większości już nie idzie się rozeznać, co jest prawdą, a co pozorem; co się dzieje faktycznie, a co jest grą.

Zatem nie myślcie sobie, że mamy rok lub półtora do następnych wyborów, że przez ten czas się skompromitują i władza jak dojrzałe jabłko spadnie wprost w ręce Kaczyńskiego. Nie stanie się tak przede wszystkim dlatego, że oni już więcej się skompromitować nie mogą - w tym sensie, że w ciągu ostatniego roku przeszli przez swoisty dom publiczny w polityce i...nic ! – otrzepali się z lekka, otrząsnęli i wygrali wybory prezydenckie.

Nie doprowadziły ich do upadku aferalne machinacje wokół ustawy hazardowej lub sprzedaży stoczni; nie zaszkodziło im zaniechanie modernizacji i nicnierobienie; nie skompromitowało ich poparcie Urbana, Dukaczewskiego, Jaruzelskiego. Ludzie przełknęli obscenicznego chama do specjalnych poruczeń w polityce, a Tuska nie splamiła gra z Putinem, która była pierwszym ogniwem w łańcuchu przyczynowym tragedii smoleńskiej - a przynajmniej nie splamiła na tyle, żeby mu naród wystawił moralny rachunek.

Nie liczmy zatem na to, że w tej materii przydarzy się coś o większym ciężarze gatunkowym niż to, czego byliśmy świadkami w ciągu ostatniego roku: nie ma szans na raptowny zwrot za przyczyną spektakularnej kompromitacji. Nie, nic z tych rzeczy i podobnych nie przeważy szali do najbliższych wyborów. Będzie natomiast jeszcze ciężej, bo pamiętajmy, że za chwilę Tusk będzie jak Berlusconi, gdy chodzi o monopol w mediach – lada dzień padnie TVP , a być może i Rzepa.

Szalę przeważą bardzo mało atrakcyjne czynniki, uciążliwe i dla Polaka nudne jak flaki z olejem. Są różne określenia na to: długi marsz, praca u podstaw, orka na ugorze, trud nasz codzienny, ziarnko do ziarnka, krew, pot i łzy, nużąca codzienna mobilizacja i tym podobne. Ba, Pan Bóg, co nas tak doświadcza,  jest przecie w niebiosach !

To jest nasza broń i nasza nadzieja, której nie posiada i nigdy nie będzie się nią posługiwała wyżej wspomniana hybryda służb, polityków i mediów. Nie posłuży się nią, bo gdyby miała się do takich metod uciekać, to po co jej władza – natyrać się można i bez władzy. Pewnie, nie omieszkamy skorzystać z okazji, gdy potknie się jeden łobuz z drugim, ale nie to przeważy szalę.

Niestety, to trudne, bo wiadomo – my Polacy złote ptacy, ale trzeba się będzie narobić i to bez pewności, że się opłaci skórka za wyprawkę. Najważniejsze nie osiąść na laurach, jak słusznie zacytował JK, bo to oznacza klęskę. Na razie przegraliśmy kolejną bitwę, ale nie wojnę.

A nie ma co liczyć, że nie będzie wojny, Komorowski w tej kampanii pokazał dobitnie, co dla Platformy znaczy okazja – jako p.o. prezydenta zagrabił wszystko, co było do zagrabienia. Teraz będą grabić jeszcze intensywniej.

A my musimy robić swoje dzień po dniu, krok po kroku, czyn po czynie. I słowo po słowie. Od dzisiaj. Albo zginiemy jak dziecko we mgle. Tertium non datur.

seaman
O mnie seaman

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka