seaman seaman
377
BLOG

Pickultura w Katyniu, a rzeczywistość w Strasburgu

seaman seaman Polityka Obserwuj notkę 45

Uporczywie staram się wyłowić jakiś konkret ze zgiełku czynionego przez media i polityków wokół uroczystości w Katyniu.  Co pozostało z tego wydarzenia, ale na tyle ważnego, że na pewno zdeterminuje jakiś skutek w przyszłości ?  Przecież nie może być tym sam fakt przyjazdu Putina w to miejsce, bo o niebo ważniejsze były w tym kontekście dawne słowa Jelcyna, który jako pierwszy oficjalnie uznał komunistyczne sprawstwo tej zbrodni.  Żadna rewelacją nie było również wystąpienie rosyjskiego premiera, w którym jak ognia unikał wskazania, kto w tym ponurym lesie eksterminował naszą inteligencję.

Przychodzi mi do głowy tylko jedna, ale za to bardzo konkretna kwestia, na dodatek wcale nie wspomniana przez żadnego z uczestników obchodów katyńskich.  Tym bardziej to dziwne, że przed samą uroczystością ta sprawa była przedstawiana przez Gazetę Wyborczą jako grożąca wybuchem mina, której rozbrojenie musi się dokonać w trakcie spotkania premierów.  Chodzi mi oczywiście o odpowiedź państwa rosyjskiego na skargę rodzin katyńskich złożoną do Trybunału w Strasburgu.

Wszyscy już znają treść odpowiedzi władz rosyjskich, o której trudno powiedzieć, czy jest bardziej arogancka, czy złowieszcza na przyszłość. Nie ma mowy o zbrodni, brak podstaw do wszczęcia śledztwa, nie wiadomo, czy oficerowie zostali rozstrzelani, a cała dokumentacja to tajemnica państwowa i nie będzie udostępniona Trybunałowi – to jest stanowisko Rosji wyrażone w oficjalnym dokumencie.

Ba, Marcin Wojciechowski w GW grzmiał jeszcze pryncypialniej: „Jeśli szef rosyjskiego rządu wykorzysta pobyt w Katyniu nie tylko dla symbolicznych gestów, ale także dla ogłoszenia konkretnych działań prawnych, to Trybunał w Strasburgu nie będzie musiał wydawać wyroku w sprawie skargi rodzin ofiar”.  No więc dzisiaj już wiemy, że szef nie wykorzystał pobytu wedle tych przewidywań, a o działaniach prawnych nawet wróble katyńskie nie śmiały zaćwierkać.

I co na to Gazeta Wyborcza, zapytałby się kto naiwny – nie zagrała larum, nie zdruzgotała krętactwa kagiebisty, nie zaapelowała o poparcie dla nieszczęsnych rodzin ?  Nic z tych rzeczy.  Adam Michnik wysoko ocenia słowa Putina, Waldemar Kuczyński pochwala dobry krok Putina, a ten sam Wojciechowski pisze o wzruszeniu Putina, jakby nigdy nie pisał o minie do rozbrojenia.

A przecież tu mamy do czynienia z monstrualnym dysonansem treści i formy, wobec którego żaden polityk czy publicysta nie może być obojętny.  Po prostu nie może !  W Katyniu były słowa, w Strasburgu leżą na stole dokumenty; tam dyplomatyczna kurtuazja, tutaj bezlitosne paragrafy; tam w lesie Putin łączył się z nami w bólu i pamięci, a w Strasburgu cedzi zimno: Dowody mi pokazać !

Znamienici goście opuścili cmentarz katyński, a rosyjskie dokumenty leżą w Trybunale i czekają na zakwestionowanie, a do tego mądrych nie widać.  I to jest właśnie jedyna materialna pozostałość po medialno-piarowskim szumie wokół rzekomego pojednania w Katyniu.

Natomiast cały ten zgiełk jest dowodem i obrazem czegoś, co nazywam pickulturą sukcesu.  To określenie, które niegdyś z kolegą Trammerem wspólnie wykoncypowaliśmy, oznacza pseudopolityczną działalność, która za jedyny cel ma kreować przekonanie o sukcesie, nawet gdy mamy do czynienia z katastrofą.  W końcu, jeśli ktoś na poważnie używa słowa postpolityka, to równie dobra jest pickultura. I taki proceder obserwowaliśmy podczas obchodów w Katyniu, natomiast rzeczywistość jest do wglądu w Strasburgu. 

Sam Tusk się w tym krętactwie pogubił i w końcu już nie wiedział, czego dokonał.  Na konferencji prasowej po uroczystości mówił, że dla niego to przełom i ręczył za Putina, że dla niego też przełom.  Potem zastrzegł, że być może nie dla wszystkich to przełom. Po przylocie do Polski stwierdził, że to niekoniecznie przełom. Potem z kolei przyznał, że to określenie jest nadużywane. Na koniec dnia zaś oznajmił, że mówienie o przełomie jest nieskromnością.

I on to wszystko zrobił  w ciągu jednego dnia, kilkunastu godzin dosłownie!  Gdyby to powiedział Kononowicz, a ktoś to puścił na YouTube, to byśmy miesiącami sobie puszczali taki filmik i kulali się ze śmiechu.  Ale że tak bredził premier RP, to tylko spoglądamy na siebie z konsternacją, niedowierzaniem, a także zwyczajną ludzką troską o bliźniego.

http://www.tvn24.pl/-1,1651283,0,1,przelomnie-przelom-tuska-wersje-dwie-na-katyn,wiadomosc.html

seaman
O mnie seaman

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka