seaman seaman
115
BLOG

Hak nie jest wcale zły

seaman seaman Polityka Obserwuj notkę 82

Musi być coś do rzeczy w domniemanych hakach na Radosława Sikorskiego, skoro spekuluje na ten temat Gazeta Wyborcza. Pospekulujmy więc, jakie haki ma Kaczyński na myśli – napisała Agnieszka Kublik i żwawo się zabrała do dzieła. Gwoli sprawiedliwości muszę dodać, że robi to z odrazą.

Jak Polska długa i szeroka zapłonęły oburzeniem siły postępu na Jarosława Kaczyńskiego, który ledwo co napomknął o hakach. Że to niby „recydywa najgorszego stylu uprawiania polityki”.  Cóż dopiero, gdyby jakiś hak wyciągnął ! Mniejsza z tym, czas pokaże, czy ktoś wyciągnie i czy to będzie Kaczyński.

Tymczasem, zachęcony moralnym przyzwoleniem ludzi z biografiami do spekulacji o kwestiach hipotetycznych, postanowiłem też sobie pospekulować. Na dobry początek pragnę zaprezentować swoją autorską hipotezę-przykład o występnym polityku, który niesiony falą moralnego niepokoju zostaje mianowany dożywotnim autorytetem moralnym. W takim przypadku nawet najskromniejszemu państwowcowi przyjdzie do głowy, żeby zostać przywódcą narodu, który go admiruje – cóż dopiero rozwiązłemu politykowi.

Przy czym na potrzeby tych rozważań przyjmę założenie, że hakiem nazywamy fakt kompromitujący w wymiarze społecznym. Polityk ów przedstawia się na wiecach wyborczych jako wzorowy mąż, ojciec i obywatel. Nikt zaś nie ma pojęcia, że w zaciszu domowym tłucze dzieci i żonę jak mokre żyto, a w wolnych chwilach zdradza ją z kim popadnie, jeśli tylko ma zapewnioną dyskrecję.

W tym miejscu zastanówmy się przez moment na dalszym hipotetycznym rozwojem wydarzeń, gdyby na świecie nie było haków wyborczych. Nasz występny delikwent popierany przez partię, zgromadzenie autorytetów i zakochany w jego nieskazitelności elektorat, idzie jak burza przez kampanię i zostaje wybrany głową państwa.

Po czym jakiś ignorant niemający za grosz szacunku, ujawnia jego sekretny proceder do wiadomości publicznej, przedstawiając niezbite dowody. Efekt jest piorunujący - porażony naród w pierwszej chwili oniemiał i zaniemówił. Jednak już druga chwila jest porażająca dla prezydenta, establishmentu, który go wylansował i w ogólności dla klasy politycznej.  Oczywiście trochę przejaskrawiam wrażliwość naszego narodu, który nigdy do najsubtelniejszych nie należał, ale z drugiej strony - przecież nie podałem skrajnie drastycznego przykładu łajdactwa.

Rzecz jasna, zaraz wyskakuje  jakiś autorytet, że to jest prywatna sprawa, że polityk z ciupagą i przebrany w łowickie pasiaki może ganiać żonę po własnym domu, jeśli to nie koliduje z państwowymi obowiązkami, itd., itd. Taki głos nie miałby żadnego znaczenia, bo w polityce liczy się wymiar społecznego oburzenia i byłaby to niewyobrażalna klęska polityka, państwa i narodu jednocześnie. Jest oczywistą oczywistością, że hak wyciągnięty w kampanii wyborczej zapobiega takim konsekwencjom.

Kompromitujący fakt ujawniony w porę odgrywa rolę oczyszczającą w polityce i życiu społecznym, to nie ulega wątpliwości. Mało tego, spełnia także zadanie profilaktyczne – pojęcia nie mamy, ile haków nigdy nie zostało użytych, gdyż delikwenci zrezygnowali z ubiegania się o zaszczyty publiczne. Właściwie można powiedzieć, że największe żniwa zbierają haki nigdy nie poznane przez opinię publiczną. W tym sensie hak nie tylko nie jest zły, a jest wręcz dobrodziejstwem dla społeczeństwa. Przypuszczam, że haki ujawnione, to tylko wierzchołek góry lodowej – olbrzymia większość nigdy nie wychynęła na powierzchnię, właśnie dlatego, że wcześniej spełniła zadanie profilaktyczne.

Oczywiście należy szczególnie starannie odróżniać haki od oszczerstw, z którymi bywają – niestety – często mylone. Tak to wyglądało przynajmniej w kampanii wyborczej 2005, gdy wyeliminowano Włodzimierza Cimoszewicza. Przeczytałem gdzieś niedawno, że obecny premier tłumaczył się z tego gęsto z tamtego ekscesu, przed Cimoszewiczem właśnie. Chyba nikt nie przypuszcza, że Tusk usprawiedliwiał się z ujawnienia prawdziwych zdarzeń czy faktów ? Przecież gdyby ówczesny numer z Jarucką opierał się na faktach, to Cimoszewicz nie mógłby się nawet ubiegać o posadę wójta, a Tusk nie musiałby się przed nim dzisiaj sumitować.

Zatem nie haki są straszne dla polityki, ale oszczerstwa, które ją niszczą. Tym bardziej, że proces sądowy udowadniania, że nie jest się wielbłądem, bywa z reguły długotrwały oraz uciążliwy. A nieraz trzeba się solidnie się wytaplać w błocie, żeby dowieść swojej czystości. Wie o tym każdy, kto walczył z pomówieniem.

Zatem z większym społecznym pożytkiem byłoby zająć się oszczerstwami, a powyższy przykład nadaje się do takich rozważań jak ulał. Zwłaszcza że ówczesna akcja przeciwko kadydatowi na prezydenta jest faktem, a nie hipotezą. Oczywiście, będąc przy zdrowych zmysłach ani trochę nie mniemam, że Agnieszka Kublik pospekuluje sobie o oszczerstwach w kampanii wyborczej na wybranym przeze mnie przykładzie.


 

http://wyborcza.pl/1,86116,7557959,J_Kaczynski_wyciaga_zardzewiale_haki_.html

seaman
O mnie seaman

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka